środa, 6 lipca 2011

Mar Saba

(z telefonu komórkowego na stacji benzynowej - jest wifi!)

Idę w kierunku Morza Martwego. Po 15 km pojawiaja się wykute w skałach groty - grecki monastyr św. Saby. Dostaje zgodę na pozostanie na noc. To pierwsza noc na pustyni. Miałem szczęście ze mnie przyjęli (potrzebna była zgoda przełożonego w JeroIlimie bo jestem katolikiem. W nocy na pustyni może być niebezpiecznie. Hieny potrafią zaatakować. Niezwykłe miejsce. Pochowani mnisi pachnący kwiatami, cudowne źródło dostarczające 18 litrów wody dziennie od 450 roku. Ojciec Konstantinos prowadzi mnie do Groty św. Saby. Przechodzimy przez ten sam Cedron, którego wyscjniete koryto widziałem kilka dni temu pod murami Jerozolimy.
Po wieczornej liturgii i kolacji (mnisi jedza raz dziennie- porcje warzyw, odrobinę chleba i owoce) zapada noc. Widać wyraźnie gwiazdy, jesteśmy na pustyni. Nie ma tu pradu. W celi mam lampe naftowa, przy której czytam otrzymane od Konstantynosa broszury. Modlitwyvzaczynaja sie o 2 w nocy i trwają do wschodu słońca.
Dosypiam i i 6.30 opuszczam gościnnych mnichów.
W stronę Morza Martwego.
Pustynia. Szybko przychodzi upał i żadnego zacienionego miejsca. Słońce pali prawie pionowo z góry. Mijam spokojnie lezace stado wielbladow. To chyba dzikie zwierzeta bo nikt ich nie pilnuje. Widze w oddali blekitna tafle Morza Martwego wewnatrz malowniczego zapadliska. Wojskowy patrol obdarowuje mnie trzema pomidorami, dwoma ogórkami i cebula. Kiwaja tylko głowami gdy mówię którędy chce iść. Uzupełniam wodę i ruszam. Coraz gorecej. Nie ma gdzie sie ukryć, najmniejszego cienia. Na 15 km kończy sie woda. Jestem zmęczony, chce przeczekać największy upał, ale nie ma gdzie sie schować. Robię prowizoryczna osłonę ze spiwora i kostura. Bardzo chce sie pić. Niedobrze bo pojawiają się dreszcze. Modlę sie i dostaje odpowiedz, ze anioł da mi wody. Po pól godzinie męczarni widzę zbliżający sie duży samochód terenowy. Żydowski przewodnik obwozi po pustyni rodzine z Nowego Jorku. Mam wielkie szczęście. Dają mi zapas zimnej wody. To cud ze tędy jechali. Bez wody byłbym w niebezpieczeństwie.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz