piątek, 6 kwietnia 2012

Tau


Było to może 100 km przed Asyżem. Październik lekko kropił stare dęby na stokach Góry Raniero gdy podpierając się kosturem wspinałem się po asfaltowej nitce wypatrując przez zapadający mrok świateł franciszkańskiego konwentu. Nie oczekiwałem niczego więcej ponad dach nad głową i coś do jedzenia, jednak Franciszek znów okazał mi wspaniałą gościnę.
Furtę otwiera mi Federico, młoda twarz w okularach, znoszony habit, sandały na bosych stopach, świetnie mówi po angielsku. Przez dwa dni będzie tu moim przewodnikiem. Od razu nawiązujemy bliską relację połączeni duchem pielgrzymowania. Jest tu dla braci autorytetem mimo młodego wieku. Dostaję celę blisko starego kościółka z czasów Franciszka i wchodzę w rytm wspólnoty szcześliwych ludzi. Carlo ma ponad 85 lat, ale czyta brewiarz bez okularów, może zna teksty na pamięć? Giuseppe ma piękną, trochę jakby nieobecną twarz, chodzi w śmiesznym czanym berecie z antenką, ma troche szorstkie ruchy gdy nakłada mi szynkę podczas śniadania w refektarzu, ale widać wielkie i gorące serce. Pedro jest z Boliwii, jest małowmówny i wszyscy mówią o nim "święty" - nie wiem czy żartują. Luca jest najmłodszy, nie dostał jeszcze habitu, wczoraj miał urodziny i z szerokim uśmiechem częstuje wszystkich ciastkami. Żyją tu szczęśliwi w braterskiej wspólnocie pośród ciszy dzikiego zakątka, zasłuchani w swojego Mistrza, którego obecność jest tu silnie wyczuwalna. 
Klasztor Fontecolombo zwany jest franciszkańskim Synajem. Wszystko jest  tutaj święte: stare kamienne budynki, czyste źródła i sam las, ponieważ otacza Sacro Speco, świętą jaskinię, gdzie święty Franciszek napisał Regułę. Tracący już wzrok Franciszek przeszedł tutaj operację oczu: miejsce od ucha do brwi zostało głęboko wypalone rozżarzonym żelazem. Źródła twierdzą, że brat Ogień cudem uwolnił świętego od bólu.
Po kolacji pytam Federico co w przesłaniu Franciszka traktuje dla siebie jako najważniejsze. Odpowiada ze szczerym uśmiechem (zawsze znajduje dla mnie czas mimo obowiązków w klasztorze):
- Traktował Ewangelię dosłownie. Jako wskazówkę jak żyć. I dzisiaj mówi nam, że mamy właśnie tak czytać Pismo Święte, dosłownie, i tym kierować się w życiu. Gdy po 40-dniowym poście pisał regułę, bracia chodzili naokoło jego jaskini i modlili się żeby nie była zbyt surowa. Znali świętość Franciszka i wielkie wymagania, jakie stawiał sobie stawiał, bali się że nie będą w stanie im podołać. Wtedy na dębie pojawił się Jezus i wszyscy usłyszeli głos, który oznajmił:  "Franciszku, nie ma nic twojego w Regule, bo wszystko w niej pochodzi ode mnie. I chcę, ażeby zachowywano ją co do litery i bez tłumaczeń". Brat Eliasz i prowincjałowie, usłyszawszy te słowa, odeszli przerażeni. Jednak Franciszek już wiedział, że to nie on ma być autorem reguły tylko sam Jezus. Dlatego tekst jaki powstał po Bożej interwencji został przyjęty przez wszstkich.  Ten wielki paradoks i trudność odnajdywanie właściwego punktu pomiędzy dwoma biegunami, rozwiązuje zawsze Bóg, a my mamy się tylko wsłuchwać w Jego głos. W czasach Franciszka 90% ludzi sypiało na ziemi. I nie było w tym żadnego ascetycznego poświęcenia. Gdybyśmy dzisiaj, w XXI wieku chcieli w taki sam sposób naśladować Franciszka, nie byłoby to rozsądne.  Mamy żyć Ewangelią dosłownie,tak! ale Bóg pragnie abyśmy żyli nią dosłownie dla naszych czasów. Tą drogę pokazuje nam Franciszek. Żyć dosłownie Słowem Bożem dla swoich czasów!
Dobrze wiedziałem o czym mówi Federico. Pokusa postępowania i sądzenia "po mojemu" jest stale obecna w drodze pielgrzyma. Pożegnanie się z tą pokusą jest bolesne, ale zawsze gdy z Bożą pomocą stać mnie na ten trudny krok, pojawiają się owoce.
Najstarszym z budynków Fontecolombo jest Kaplica św. Marii Magdaleny. Pochodzi z XII w., a więc już istniała, gdy po raz pierwszy pojawił się tutaj Franciszek. Lubił przychodzić tutaj na modlitwę. Mrok surowego wnętrza rozjaśnia delikatne światło wpadające przez wąskie otwory w ścianach. Cisza jest absolutna, nawet odgłosy lasu nie mają tu dostępu.  W absydzie zachowały się fragmenty fresków w stylu bizantyńskim, jeszcze z XII w. Na prawej ścianie dwa późniejsze freski w. Pierwszy przedstawia św. Marię Magdalenę, drugi zaś bł. Kingę, pochodzącą z Węgier polską księżnę z XIII wieku. Zasłynęła tym, że pociągnięta ideałami św. Franciszka z Asyżu i św. Klary, wstąpiła w szeregi III zakonu św. Franciszka i za zgodą męża, Bolesława postanowiła zachować dziewictwo w małżeństwie. Przekonana, że powinna wspierać męża w sprawowaniu władzy, przeznaczyła cały swój posag na odbudowę zniszczonej wojnami Polski. W zamian za to otrzymała na własność ziemię sądecką. Odtąd poświęciła się opiece nad chorymi, dziełu niesienia pomocy potrzebującym, szerzeniu sprawiedliwości społecznej i umacnianiu życia sakramentalnego w rodzinach. Wielokrotnie zabiegała o zgodę między powaśnionymi książętami i o przywrócenie pokoju. Jak polska księżna trafiła na ścianę kaplicy Fontecolombo jest dla mnie tajemnicą. 
W okiennej wnęce na lewej ścianie dostrzegam zabezpieczony szklaną płytką znak T. Czyjaś ręka starannie namalowała go czerwoną ochrą. Opis przy wejściu do kaplicy wyjaśnia, że znak namalował sam św. Franciszek. Litera T (tau)  to biblijny znak zbawienia i wyobraża krzyż, przez który Chrystus odkupił świat.

Znak T rozpowszechniony był w średniowieczu i wierni znali jego symbolikę. To jednak, że św. Franciszek stał się gorliwym czcicielem i apostołem Tau, zawdzięcza się Soborowi Laterańskiemu IV (1215 r.), w którym Święty prawdopodobnie brał udział jako założyciel i głowa nowego zakonu. Papież Innocenty III w mowie inauguracyjnej, nakreślając cel soboru - odnowę Kościoła pod względem duchowym i dyscyplinarnym - powiedział między innymi: "Tau jest ostatnią literą alfabetu hebrajskiego, a jego kształt wyobraża krzyż. Tau jest znakiem, który nosi się na czole, jeśli pragnie się kierować w życiu nauką Krzyża, jeśli, jak mówi Apostoł, ukrzyżowało się swe ciało z jego namiętnościami i pożądliwościami, jeśli ze św. Pawłem chce się powiedzieć: "Co do mnie, nie daj Boże, bym się miał chlubić z czego innego, jak tylko z krzyża Pana naszego Jezusa Chrystusa, dzięki któremu świat stal się ukrzyżowany dla mnie, a ja dla świata (Ga 6,14)... Bądźcie więc rycerzami Tau i Krzyża... Dostąpią miłosierdzia ci, którzy będą nosić Tau na znak pokuty i życia odnowionego w Chrystusie".
Franciszek słyszał apel papieża mobilizujący do nawrócenia i pokuty. Słowa Namiestnika Chrystusa przyjął jako skierowane wprost do siebie. Odtąd stał się gorliwym apostołem Tau. Kreślił je na swoim czole i na czołach braci, malował je w grotach, podpisywał nim swoje listy kierowane do braci czy wiernych. Tau jako symbol pokuty było ulubionym tematem jego kazań.

Jeszcze przed wyruszeniem w drogę z trzech miast do Asyżu znak Tau wybraliśmy jako symbol pielgrzymki "Idzie Człowiek" wpisując go w okrąg ziemi. Linia horyzontu w znaku to ramiona rozpostarte między wschodem (Moskwa) a zachodem (Fatima). Stopy spoczywają na fundamencie chrześcijaństwa (Jerozolima). Trzy drogi prowadzą do jednego celu i spotykją się w miejscu, gdzie ziemia łączy się z niebem. Jest to jednocześnie miejsce, gdzie nad horyzontem pojawia się słońce. W jednym z tropów etymologicznych słowo "pielgrzym" pochodzi od łacińskiego "per agros" czyli "przez pole" (stąd staropol. "peregrynacja") Zieleń pól, przez które przechodzi pielgrzym to symbol nadziei i odrodzenia do nowego życia. Błękit nad horyzontem to kolor domu Ojca, królestwa, które jest celem ziemskiego pielgrzymowania. Tau (hebr. Taw) to ostatnia (22-ga) litera alfabetu hebrajskiego, ale także ostatni znak w innych alfabetach semickich, jak fenicki czy aramejski. 
Prorok Ezechiel tak o niej mówił: „Pan rzekł do męża odzianego w szatę lnianą, który miał kałamarz u boku: Przejdź przez środek miasta, przez środek Jerozolimy i nakreśl znak Tau na czołach mężów, którzy wzdychają nad jej niewiernością. (...) Nie zabijajcie jednak żadnego męża, na którym będzie ów znak” (Ez. 9,4-6). Taw pełni zatem paschalną rolę "znaku przejścia", po którym Bóg rozpoznaje ludzi przeznaczonych do ocalenia. Jest więc szyboletem (z hebr. szibbōlet) - znakiem rozpoznawczym, który w czasach niepokoju czy moralnego kryzysu, wyróżnia pewną kategorię ludzi. 
Jako ostatnia litera alfabetu Tau to znak końca i jednocześnie zapowiedź początku, jakby w ostatniej literze alfabetu Hebrajczyków kończył się czas Starego Przymierza i zaczynał czas Nowego. W Torze znak Taw używany jest dosłownie na określenie rany, a we współczesnej semantyce Taw oznacza zagłębienie, wyrzeźbienie. Oznaczenie numeryczne znaku Taw to 400, najwyższa wartość jaką gematria (nauka o przypisywaniu liczbowych wartości znakom alfabetu) przypisuje pojedynczemu znakowi.Chrześcijanie wcześnie przyswoili sobie ten znak, czego świadectwem jest jego obecność na ścianach w rzymskich katakumbach i w sztuce wczesnochrześcijańskiej. Symbolizował on krzyż, na którym dokonało się zbawienie świata. Właśnie podobieństwo znaku Tau do Krzyża Świętego spowodowało, że stał się tak bliski i ważny dla Franciszka. W duchowości franciszkańskiej męczeństwo Chrystusa zawsze stało na pierwszym miejscu, stąd obecne w nim uwielbienie krzyża i jego ciągła kontemplacja. Św. Bonawentura poświadcza, że „Franciszek szczególną cześć i przywiązanie do znaku Tau. Często o nim mówił, podpisywał nim własnoręcznie listy”. Więcej na temat używania przez Franciszka znaku Tau pisał Tomasz z Celano: „Ponad wszystkie inne znaki najbardziej miłym był mu znak Tau, za pomocą którego podpisywał listy i wszędzie rysował na ścianach cel. A właśnie Pacyfik, mąż Boży, co miewał widzenia niebieskie, cielesnymi oczami ujrzał na czole św. Ojca wielki znak tau, różnobarwny i lśniący złotym blaskiem”.

Przyglądam się czerwonej literze T, lekko wyblakłej pod szklaną płytką. Dlaczego Franciszek namalował ją akurat w tym miejscu, we wnęce okna? Może Brat Słońce słonecznym promieniem wyrysował ten znak dla Franciszka gdy ten akurat modlił się w kaplicy? Tego już się nie dowiemy. Najprostsze znaczenie znaku Tau i obraz, który się naturalnie nasuwa gdy patrzys się na znak, to człowiek z otwartymi ramionami. 
W środku znaku dostrzegam teraz serce. Otwarte serce, miejsce spotkania. 
Tego spotkania doświadczyłem w Fontecolombo.