piątek, 22 lipca 2011

Lefkosja

Doszedłem do stolicy Cypru. Jestem po kąpieli w umywalce publicznej toalety, w świeżej koszulce! Znalazlem kafejke z wifi i pisze z iphonea. Wczoraj ok. 35 km i dzisiaj podobnie. Upał w poludnie ponad 40stopni. Zeby z Larnaki dojdc do Lefkosii trzeba isc autostrada. Ale ruch pieszy jest tam zakazany. Co mam zrobic - ryzykuje. Trzy godziny słucham trabienia tirów. W koncu zatrzymuje mnie policja. Tłumaczę o co chodzi. Kilometr do zjazdu z autostrady spędzam w cudownie klimatyzowanym radiowozie. Muszę obiecać że nigdy więcej tego nie zrobię. Szukam noclegu ale myśli krążą wokół jakiejkolwiek kolacji. Poza 20 dolarami na wizę turecka nie mam kasy. Woda i chleb do tej pory to nie byl problem, zawsze dostaje od ludzi, ale tym razem nie mam nawet kogo spytac - pustka naokolo. I wtedy pod nogami na chodniku znajduje banknot 10 euro! Szukam cerkwi, zeby najpierw dac ofiare (dziesiecina od kwoty wynosi 1 euro), zapalam swieczke i modlę sie chwilę przed ikonami w powierzonych intencjach. 9 euro to jedzenie i picie na dwa dni. Potem sie zobaczy. Nocleg pod murem cerkwi. Nie mam cgyba odwagi rozmawiać o noclegu z groźnie wyglądającym greckim księdzem, a może jestem zbyt zmęczony? Spędzam noc rozkladajac karimate w spokojnym miejscu pod murem cerkwi. Rano o 6.00 budzi mnie słońce i szum samochodów. Toaleta w toj-toju i w drogę. Rano jest chłodniej, ale do 10.00 nie ma wiatru. Nieruchome powietrze jest najgorsze.
Kiedy w drodze mam ochotę chwile odpoczac i pobyć wewnątrz klimatyzowanej stacji benzynowej
wypada kupić choćby puszkę coli (1 euro!). Zal kasy. Raz dostałem litrowy zimny sok za darmo od Nadii, Rumunki prowadzacej z mężem sklep na Cyprze. Dzisiaj rano grupa greckich dziadków w przydroznym barze zaprosiła mnie na kawę w zamian za opowiesc o pielgrzynce i cywilizacji
miłości i mogłem uzupełnić zimną wodę. Potem koło miejscowości Lympia wchodzę bez większej nadziei na jedzenie do baru przy stacji. Mój wygląd musiał być żałosny bo obsluga pyta mnie dokad ide i czemu w takim sloncu. Dostaje wielkiego kebaba z wołowina i zimną herbatę cytrynową. Od sprzrdaeczyni slysze: It's from the boss. Już ja wiem dzięki któremu Bossowi mam to wszystko... Potem jeszcze grupa spalonych słońcem robotników drogowych zaprasza mnie na
arbuza. Przypominają mi sie słowa z Ksiegi Madrosci:
- Za wszystko co dostajesz nabywaj mądrości.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz