niedziela, 17 lipca 2011

Hajfa

A wiec utknalem. W porcie w Hajfie dowiedzialem sie, ze statki towarowe od poczatku lipca nie zabieraja juz pasazerow na Cypr. Tylko przez Cypr moge sie stad wydostac na polnoc. Granica z Libanem jest zamknieta, przez Syrie nie ma przejscia. Zostaje morska droga na Cypr, przejscie Cypru na polnoc (z Limassol do portu po tureckiej stronie wyspy) i dalej jakis statek na wybrzeze Turcji. Plywaja z Hajfy wycieczkowce, ale kosztuja 250 euro. Tyle kasy nie wymodle w kika dni. I tak mam szczescie, ze siostry jeszcze znosza moja obecnosc. Czas cos wymyslic. Zostaje rozaniec. Hej, jesli to czytacie, pomodlcie sie zam mnie i za rozwiazanie mojej sytuacji.
Chwilowo mam troche wolnego czasu. Dzisiaj bylemn w grekokatolickimk kosciele na slubie. Piekna ceremonia i piekne spiewy. Potem odebralem maila od pewnej osoby z pytaniem co sadze o wyborze samotnego zycia w Bieszczadach, bo z takim nosi sie zamiarem.

Odpowiedzialem
Nie mam doswiadczenia pustelniczego, ale wedlug mnie pustelnia nie moze byc ucieczka tylko swiadomym wyborem drogi. Jesli znasz siebie i wiesz jak reagujesz w warunkach dlugotrwalej izolacji od ludzi i bodzcow (gazet, ksiazek,tv) do tego w surowym otoczeniu - wtedy mozna sprobowac.
W przeciwnym razie po prostu zaliczysz nowe doswiadczenie i bolesnie przekonasz sie ze to nie dla ciebie.
Mysle, ze ktos, kto swiadomie decyduje sie na takie zycie musi miec
swoj wewnetrzny swiat, w ktorym odbywa podroze nawet gdy siedzi zima
zamkniety w ziemiance.
Wedlug mnie ten swiat daje pustelnikowi wiara. Niekoniecznie jakas
konkretna religia. Wiara jako gotowosc do przekraczania siebie, do
akceptowania pojawiajacego sie cierpienia i wyrzeczen, a to jest mozliwe gdy otwierasz serce, gdy potrafisz wszystkim przebaczyc doznane krzywdy i akceptowac trudne warunki jako rodzaj "pokuty" za to, co zlego, glupiego robilo sie wczesniej. Nie istnieje wg mnie pustelnia jako miejce przetrwania trudnych chwil w zyciu. Pustelnia istnieje tylko jako miejsce rozwoju,gdzie czlowiek uczy sie siebie - dzieki doswiadczaniu slabosci
przekonuje sie o wlasnej niemocy i zdaje sie na inna sile, inna moc.
Tak czy inaczej pustelnik bez wiary nie przetrwa na pustelni. I nie
moze byc to wiara w siebie, we wlasne mozliwosci. Chodzi wlasnie o cos
przeciwnego.
Gdy czlowiek sie modli, czyli zdaje sie na cos co istnieje poza nim
samym, wtedy pojawiaja sie okolicznosci, ktore czlowiekowi pomagaja
przetyrwac, umacniaja go i wytyczaja mu kolejne punkty na sciezce
zycia.
Ja tutaj w drodze tego wlasnie doswiadczam. Niemocy. Bo wlasne sily
nie starczylyby mi na przejscie Pustyni Judzkiej. Przeszedlem
Palestyne nie wydajac pieniedzy na noclegi ani pozywienie. Ludzie mnie
przyjmuja. Bo jakios czuja ze nie jestem turysta szukajacym wrazen
tylko pielgrzymem zdajacym sie na Opatrznosc.
Wyruszenie w samotna droge nie bylo aktem odwagi tylko aktem wiary. W
Boga czyli w ludzi, ktorych spotkam na drodze.
Podobnie chyba jest z odejsciem na pustelnie. Dom (ziemianka,
opuszczona chata, stary mysliwski domek etc) sam sie znajdzie - jesli
bedziesz na to otwarty (czyli bedziesz wierzyl). Gdy sie modlisz -
wszystko co cie spotyka traktujesz jako dobre doswiadczenie, nawet te
bardzo trudne sytuacje. Uwazasz, ze nic ci sie nie nalezy, wiec za
wszystko co dostajesz jestes wdzieczny. I tak od jednej wdziecznosci
do kolejnej, od jednej nauki do nastepnej, organizuje ci sie twoj
swiat zycia w odosobnieniu.
Ale to droga dla wybranych. Moze jestes taki. Moze warto sprobowac.
Ale ja nie znam innej rady niz zaczac od przeproszenia za wszystkie
grzechy i poproszenia Boga o to, zeby dal ci wiare i sile wytrwania w
dobrym.
Trzymaj sie bracie!

6 komentarzy:

  1. Pamiętam o Tobie (i Twoich kolegach) w modlitwie - codziennie odmawiam za Ciebie (Was) 10-tkę Różańca. :) Nie zapomnę też poprosić w Twojej sprawie. Wierzę, że Bóg nie zostawi Cię samego i znajdzie najlepsze rozwiązanie w tej sytuacji!

    Przy okazji dziękuję za podzielenie się swoimi przemyśleniami na temat życia pustelniczego. Wprawdzie to nie jest odpowiedź do mnie, ale kiedyś myślałam o tej drodze życia, więc dobrze poznać też Twoje zdanie na ten temat. Masz rację, że taki samotniczy tryb życia nie może być ucieczką od ludzi i świata. Mi nawet kiedyś pewien ksiądz mówił, że aby żyć jako pustelnik, trzeba najpierw umieć żyć we wspólnocie. I jest w tym dużo racji...

    Uderzyło mnie też Twoje zdanie, że wyruszenie w samotną drogę nie było aktem odwagi, lecz wiary. Podziwiam wszystkich, którzy udają się w mniejsze czy większe podróże/pielgrzymki, zdając się na Opatrzność Bożą i nie bojąc się zbytnio o siebie. Wiążę to mimo wszystko z odwagą, choć rzeczywiście ona musi mieć swe źródło w wierze i zaufaniu Bogu. Chyba mi tego właśnie brakuje...

    Pozdrawiam serdecznie i życzę dużo sił, wytrwałości i cierpliwości! :)

    OdpowiedzUsuń
  2. Panie Romanie ,

    polecam w modlitwie waszą pielgrzymkę naszemu Ojcu.
    Każde dzieło nawet to najmniejsze musi być okupione chociaż odrobiną wysiłku ( ofiary) . Im większa ofiara tym większe dzieło . Tu powinny paść cytaty klasyków ale nie padną.Opatrzność nad wami czuwa i to powinno wystarczyć a jeśli nie starcza to za mało się modlimy ;-)i ci co pielgrzymują na nogach i ci co na kolanach w "swoich izdebkach".
    ad. odpowiedź : celne przemyślenie tematu . Od siebie mogę dodać , że najpiękniejsze podróże jakie człowiek w swoim życiu może odbyć to te, w których nie rusza się z miejsca ( czasem z różańcem w ręku a czasem bez).

    pozdrawiam serdecznie ,Piotr 9desek

    OdpowiedzUsuń
  3. Dziękuję Bogu mogę, że mogę uczestniczyć w tych rekolekcjach;)Cały czas jesteśmy w drodze do Asyżu . Nie mogę się doczekać na następne wpisy. Pamiętamy w modlitwie.
    pozdrawiam serdecznie , Beata z dziećmi

    OdpowiedzUsuń
  4. "Kto śpiewa, ten dwa razy się modli" (św. Augustyn).
    Modlę się śpiewając bo nie potrafię przeprosić, pocieszyć i podziękować inaczej.

    http://www.youtube.com/watch?v=6NOrh_MTNwM

    OdpowiedzUsuń
  5. łatwo się wymądrzać w swoim (no dobrze, banku) mieszkaniu ale granica z Jordanią jest otwarta. później można np. do Syrii. tylko jeśli masz izraelską pieczątkę w paszporcie to kłopot - nie zostaniesz wpuszczony do Syrii, i do Libanu tym bardziej.

    • Sheikh Hussein crossing /North Border is 90km away from Amman. It is located in the north, close to Lake Tiberias (Sea of Galilee), open 24/7 throughout the year.

    OdpowiedzUsuń
  6. Roman:
    Dzieki. Tak, sprawdzalem te opcje. Niestety mam pieczatke izraelska. Granica z Libanem jest zamknieta, pozostawalaby Jordania i potem w kierunku Syrii i dalej do Turcji. Rozmawialem z placowka dyplomat. Syrii. Nie daja gwarancji, ze wyjde z Syrii. Tam na granicy z Turcja jest trudna sytuacja z obozami uchodzcow. Ogoolne zamieszanie, duzo przemocy i wielka niewiadoma jak w tym tyglu zostalby potraktowany czlowiek modlacy sie o pojednanie miedzy Islamem i judaizmem :) Nie to ze boje sie wiezienia, ale wiele osob stad odradzalo mi ten kierunek. Tak czy inaczej, pieczatka izraelska wyklucza go tak czy inaczej.... Moze kolejna pielgrzymka ?

    OdpowiedzUsuń