niedziela, 25 września 2011

kosciol

Zaczyna zapadac zmrok gdy zblizam sie do Elbasan. Do zwyklego pod koniec dnia zmeczenia dochodzi dziwne pocenie sie i bol gardla. Czuje ze slabne wiec z ulga witam tablice oznaczajaca poczatek miasta. Teraz trzeba znalezc nocleg. Zaskoczony czytam nas murze KISHA KATOLIKA (kosciol katolicki), ale nauczony doswiadczeniem Plovdiv i Skopje juz nie daje sie poniesc entuzjazmowi. Ksiadz Giuseppe, orionista, wita mnie jednak serdecznie i prowadzi do drewnianego domku, gdzie w korytarzu patrzy na mnie wielka ikona Matki Bozej Nieustajacej Pomocy. Ta sama, do ktorej modlil sie mlody Karol Wojtyla po smierci matki. Teraz dopiero czuje ulge. Pomoc przyszla w sama pore!
Prysznic i szybko zapadam w sen.
Rano nie moge przelknac sliny, gardlo jest w zlym stanie. Jestem rozbity i osowialy. Nawet dobra kawa i z rozmownym ksiedzem nie ciesza. Giuseppe opowiada o swojej pracy z Albanczykami, o historii tego niezwyklego kraju. Kilkadziesiat lat komunistycznej dyktatury i wykorzeniania religii nie przynioslo jednak zadnego upadku moralnosci. Na ulicy nie widze chamstwa ani cwaniactwa, nie ma agresji. Widze szacunek dla starszych, uprzejme gesty, usmiechy. Mimo biedy ludzie jakby umieja zyc tym, co maja, bez tego pedu i wyscigu ambicji znanych mi z rodzinnych stron. A moze ich troche idealizuje za to ze sa tak uprzejmi dla pielgrzyma?
Giuseppe mowi ze ta czesc Albanii jest spokojna, nie ma konfliktow miedzy chrzescijanami i muzulmanami. W Swieta Bozego Narodzenia wspolnoty prawoslawna, katolickja i muzulmanska odwiedzaja sie nawzajem i skladaja sobie zyczenia. Uczestnicza tez we wspolnych przedsiewzieciach spolecznych i kulturalnych. Podziwiam piekne ikonowe freski, jakie w kosciele sw. Piusa X wykonal prawoslawny ikonopis. - Pracowal 5 lat - Giuseppe z duma pokazuje wielopostaciowa scene Zmartwychwstania. Znajac troche temat ikon, jestem pod wrazeniem warsztatu i duchowej ekspresji jaka moze byc tylko dzielem Ducha.
Inne stosunki miedzy religiami panuja na polnocy Albanii - z troska kontynuuje Giuseppe. Tam wieksza czesc ludnosci oparla sie dechrystianizacji dokonywanej przez Turkow uciekajac w wysokie gory. Tam przenoszono koscioly i tam przechowywano chrzescijanska tradycje. Dzis potomkowie tych dzielnych ludzi uwazaja sie za jedynych prawdziwych chrzescijan i z wyzszoscia traktuja innych, a bywa ze nowo chrzczonych wywadzacych sie z tradycji muzulmanskiej nie traktuja jak prawdziwych chrzescijan. Doznane cierpienie rodzi czesto problem nieprzebaczenia. Trudno kogokolwiek winic. Tu na Balkanach musi jeszcze uplynac wiele lat zeby zabliznily sie rany przeszlosci.

Mimo goraczki nie moge opuscic niedzielnej mszy. Kosciol jest pelen mlodych ludzi.
Efekt pracy Giuseppe. Zbudowal boiska do koszykowki i do pilki noznej. Organizuje dla mlodziezy czas po lekcjach i wyjazdy wakacyjne. - Wiekszosc z nich wyemigruje do Wloch albo Niemiec za praca - mowi z pewnym smutkiem. - Wtedy znowu zaczne z najmlodszymi...
- Ale ziarno zostalo zasiane - chce go pocieszyc. Usmiecha sie skromnie
Podsczas mszy *Ojcze nasz* odmawiamy trzymajac sie wszyscy za rece. Przekazanie znaku pokoju odbywa sie jakby kazdy chcial podac reke kazdemu... Powstaje harmider, w ktorym sciskam dlon siostr kalkutek, poznaje je po bialych sari w niebieskie pasy. Jedna z nich jest Slowaczka i dobrze mowi po polsku - rozmawiamy chwile po mszy na dziedzincu kosciola.
- Mamy tu zlobek i przedszkole. Wszystko jest dla dzieci bezplatne. Rodzicow i tak nie byloby stac... same im pomagamy. Patrze w twarze zatroskane losem malych dzieci biegajacych w kolo nas i widze pomarszczony usmiech Matki Teresy...

Niestety mimo objawow infekcji trzeba ruszac w droge. Szukam ksiedza zeby sie z nim pozegnac, ale pojechal juz na wies odprawic msze dla malej wspolnoty pol godziny drogi stad. Pisze kreda na chodniku GRAZIE PER TUTTI! i rysuje serce z krzyzem w srodku. Bede sie modlil za tego czlowieka i jego prace.

Po 10 km drogi przychodzi kryzys. Mimo wielkiej ochoty na cos zimnego pije zwykla wode. Pot leje sie po plecach a nogi sa chwilami prawie jak z waty. Kilometry dluza sie w nieskonczonosc. Plecak jest coraz ciezszy. Durres sie w ogole nie przybliza. Mysle ze nie jest dobrze. Prawdziwa walka niemal o kazdy krok.
Modlitwa sie urywa. Przypominam sobie kryzysy w poznym okresie zycia Matki Teresy, gdy bardzo cierpiala i staczala heroiczna walke z demonem zobojetnienia.
Jak latwo wyspiewywac - Alleluja! gdy jest zdrowie i dobre samopoczucie. Gdy czuje sie poruszenia swiat jest cudowny i modlitwa wznosi sie wysoko...
A w cierpieniu, w pustce i bolu nie znajacym konca, w braku nadziei - jak wtedy sie modlic, jak odnajdywac nadzieje? Nie mam sil. Ale jeszcze 8 kilometrow. Moze 10.

Z zapiskow sw. Teresy z Kalkutu:
***Gdzie jest moja wiara? Nawet głęboko... nie ma niczego prócz pustki i ciemności... Jeśli jest Bóg – niech mi wybaczy. Kiedy staram się wznieść moje myśli do Nieba, napotykam na tak wielką pustkę, że te myśli wracają jak ostre noże i ranią moją duszę... Jak wielki jest ten nieznany ból – nie mam wiary. Odraza, pustka, brak wiary, brak miłości, brak zapału... Po co to wszystko? Jeśli nie ma Boga, nie ma i duszy. Więc jeśli nie ma duszy, Jezu, Ty też nie jesteś prawdziwy....***

Sam to przeszedles moj Boze! Dla mnie! Wybrales ta droge. Nieskonczonosc przyszla na ziemie po to zeby wbito w nia gwozdzie mojego odwiecznego buntu. Dobrze wiesz czym jest bol. I teraz cierpisz znowu ze mna, cierpisz we mnie zeby mi pokazac jak blisko jestes...
Jestes Bogiem prawdziwym bo im Cie mniej widze tym blizej jestes i tym bardziej chcesz mi powiedziec, ze...

8 komentarzy:

  1. Grazie per tutti Roman;) Za chwilę idziemy z dzieciakami na pielgrzymkę. Pomodlimy się dziś szczególnie o Twoje zdrowie . Nie zapominamy o Was;)

    OdpowiedzUsuń
  2. :/ do ludzi won! do lekarza! Matka Teresa Matką Teresą ale padnięcie gdzieś w rowie i dogorywanie nie jest celem twojej drogi. Ludzie pomogą. Proszę R.

    OdpowiedzUsuń
  3. Karolino droga! dzięki za ta troskę. Instynkt działa bo do ludzi trafiłem, od nich pisze. Poce sie pod kocem pi wypiciu jakiegoś lokalnego fervexu. Znając swój organizm to 1-2 dni potrzebuje żeby sie dzwignac... Nie, kandydat na męczennika że mnie słaby, zbyt kocham życie i ludzi takich jaj ty!! Dzięki i do zobaczenia tam gdzie jesteśmy umówieni...

    OdpowiedzUsuń
  4. Roman, wspomnij, że po nocy samotności i golgoty Jezus zmartwychwstał i nie może być inaczej - Ciebie też to w Nim czeka! Wytrwaj tylko. Z błogosławieństwem+ AniaC:)

    OdpowiedzUsuń
  5. Roman,życzę Ci sił i wytrwania,które pomogą Ci w zdrowiu i szczęśliwie dotrzeć do upragnionego celu.Pamiętam o Was w modlitwie.
    Szczęść Boże.
    Ilona.

    OdpowiedzUsuń
  6. Roman,
    Twoja dzisiejsza relacja tak bardzo wkomponowuje się w losy każdego człowieka. Ja dziś wróciłam z pracy przyłamana. Ciągle wydaje się że jest pod górkę. Chciałabym powiedzieć, Boże pomóż, zrób coś, ale może to jednak On mówi, pomóż, zrób coś. I znów trzeba zebrać siły, zakasać rękawy i do przodu, do Boga , do nieba ...
    Życzę Ci siły
    z modlitwa
    Alina

    OdpowiedzUsuń
  7. Myślę, że w chwilach totalnej niemocy, bezsilności, zniewolenia, choroby, Bóg nas uczy po prostu cierpliwości... :)
    Dziś wstąpiłam do mojej ukochanej Bazyliki i modliłam się także o Twoje zdrowie...
    Szczęść Boże!

    OdpowiedzUsuń
  8. Życzę szybkiego powrotu do zdrowia i pełni sił! :*
    I zapewniam o modlitwie. :)

    OdpowiedzUsuń