W Macedonii powital mnie stary monastyr 15 km od granicy z Bulgaria i Michail, Czarnogorzec, ktory prosi by nazywac go Michail Hadzi Ubogij. Znam slowo "hadzi" z arabskiego. Oznacza pielgrzyma. Michail jest pielgrzymem z wielka siwa broda i lagodnym spojrzeniem niebieskich, iskrzacych oczu. Z malym workiem na plecach i kosturem wedruje po swietych miejscach Balkanow, ale byl tez w Ziemi Swietej. Gdy mnie zobaczyl rzucil sie do calowania krzyza na rozancu, ktory nosze na szyi. Dogadujemy sie bez problemow, pomaga nam troche znajomosc rosyjskiego, ale uzywamy glownie jezyka... "slowiansko-balkanskiego", zrozumialego dla Macedonczykow, Serbow, Kroatow, Bosniakow, Bulgarow no i Polakow. Udziela nam sie wyjatkowosc tego spotkania dwoch pielgrzymow, modlimy sie razem, calujemy ikony. Monastyr karmi nas obu. Chyba taki zwyczaj. Nie czujemy zeby cokolwiek roznilo prawoslawnego od katolika. Przygladaja nam sie turysci. Sa wsrod nich uczestnicy miedzynarodowego pleneru malarstwa wspolczesnego. Mloda Macedonka podchodzi i pyta skad jestesmy i dokad wedrujemy. Mowi, ze caly czas szuka swojego wyrazu, artystycznego jezyka, wlasnego warsztatu, ze rzeczywistosc "widzialna" jej nie wystarcza, fascynuje ja surrealizm. Dzika przyroda otaczajaca starozytny monastyr i dwaj brudni pielgrzymi sa dosc "surrealistyczna" oprawa dla tej rozmowy.
- Moze maluj to, co widzi serce...
- No wlasnie, ale jak to dostrzec?
- Sam szukam na to odpowiedzi.
Z Michailem rozwazamy wspolna droge do jego domu w rodzinnej Czarnogorze, ale to dla mnie nadlozenie wielu kilometrow. Drugi wariant to wspolna wedrowka do Asyzu. Ale po drodze albanskie Kosowo, a tam Michaila nie wpuszcza... - Tam Albancy - mowi.
Gdyby dostal pieniadze od Boga, odbudowalby stary opuszczony monastyr sw. Jerzego gdzies w gorach. - Moze razem to zrobimy? - swieca mu sie niebieskie oczy.
Zegnamy sie serdecznie sciskajac i obiecujac sobie wzajemna modlitwe i kazdy wyrusza w swoja droge. Ja do Skopje, a Michail Hadzi Ubogij na polnoc, do Serbii.
Ide przez albanskie wioski. Nieufne spojrzenia, ciemna karnacja, inne zachowanie, jakby nerwowe. Psy czesto nie sa na uwiezi wiec bywa ze wybiegaja sfora z podworka i napedzaja mi strachu. Widze wyrazne roznice miedzy Slowianami i Albanczykami. Dziesiec lat trwala tu wojna. Jeszcze nie tak dawno sasiedzi mordowali sie nawzajem. Teraz jest pokoj, ale w powietrzu jest ciagle jakies napiecie... a moze to tylko moje zmeczenie i niepotrzebne obawy.
Skopje, stolica MAcedonii to polmilionowe miasto. Stoja tu obok siebie meczety i prawoslawne swiatynie. Jest tez katedra katolicka, odbudowana po wielkim trzesienu ziemi, ktore nawiedzilo Skopje w 1963 roku. Smierć o swicie poniosło 1070 ludzi, a ponad cztery tysiące odnioslo rany. Ponad sto tysięcy osób straciło dach nad głową.
Zniszczeniu uległo w przybliżeniu 75% zabudowy miasta. Największe zniszczenia zanotowano w dolinie rzeki Wardar, ale to jednak właśnie tam ocalał jeden z ważniejszych zabytków miasta – piętnastowieczny, kamienny most. Z tragedii ocalal wiec... symbol laczenia przeciwnych stron.
Dla upamiętnienia tragicznych wydarzeń zachowano w niezmienionym stanie budynek Poczty Głównej- z zegarem, który zatrzymał się w chwili trzęsienia ziemi. W budynku mieści się obecnie muzeum, w którym znalazł się podarowany Skopje przez Pablo Picassa obraz pt. "Głowa kobiety".
Tutaj w 1910 roku urodzila sie Agnesë Gonxhe Bojaxhiu, ktora do historii przeszla jako sw. Matka teresa z Kalkuty. Agnieszka od wczesnych lat zafascynowana była żywotami misjonarzy. W wieku dwunastu lat postanowiła poświęcić swe życie Bogu. Sześć lat później opuściła dom rodzinny i została misjonarką. Przyjaznia darzyl ja Jan Pawel II. Krytykowano jej zdecydowany sprzeciw wobec aborcji i antykoncepcji oraz wiarę w to, że ubóstwo jest czymś dobrym.
Skopje jednak nie jest dla mnie goscinne. W katedrze nie zostaje przyjety, okazuje sie ze nawet skromny kawalek podlogi to zbyt wiele. Dwie zakonnice powtarzaja - Nie razbiraju (maced. nie rozumiem), choc przed chwila dogadywalem sie z Macedonczykami bez problemu na ulicy pytajac o droge do katedry. Moze to dlatego ze jest juz noc, gdy rozmawiamy na dziedzincu kosciola. Moze to lek przed dziwnym obcym ktory opowiada ze idzie z Jerozolimy. Nauczony doswiadczeniem nie czuje rozczarowania. Znajduje do spania miejsce w miejskim parku. Czuje jednak ze jestem bardzo zmeczony. Od wielu dni stale boli prawa stopa. Przydaloby sie solidnie wykapac.
W Macedonii slabo dziala mi komorka. SMSy nie dochodza. Jest za to bezprzewodowy internet w kafejkach, gdzie moge doladowac telefon i napisac te kilka slow.
Przede mna droga na poludnie Macedonii, nad Jezioro Ochrydzkie. Tereny zamieszkale glownie przez prawoslawnych chrzescijan. Potem zaczyna sie Albania. Trzeba przejsc przez gory (jakies 10 dni) do portu w Durres, a stamtad przeprawa do Wloch.
Pytam Macedonczykow o Albanie, jak tam jest, jacy ludzie, ale nikt nie potrafi dac mi odpowiedzi. Nie wiedza. Wiem tylko, ze panuje tam bieda, ze mieszkaja tam glownie muzulmanie i ze kraj ten izolowal sie przez wiele lat.
Zostaje modlitwa!
Piękne i cenne muszą być takie spotkania pielgrzymów... :) Dobrze, że każdy z Was wie, dokąd zmierza i idzie swoją drogą, nie próbując na siłę zatrzymać drugiego przy sobie czy zmieniać dla niego swoich planów. To ważna umiejętność także w naszym codziennym życiu - aby nie ciągnąć na siłę kogoś za sobą ani też ślepo nie iść za drugim człowiekiem, rezygnując ze swoich dążeń i marzeń. Trzeba zawsze słuchać głosu Boga, odkrywać Jego wolę i podążać drogą, którą nam przygotował - tylko wtedy będziemy szczęśliwi. :)
OdpowiedzUsuńSwoją drogą dziękuję za pozdrowienia z Macedonii. ;) Mam nadzieję, że jednak dalej będzie bardziej gościnna... I że ból stopy w końcu ustąpi, a przynajmniej nie będzie zbyt uciążliwy. 3maj się!
Z Bogiem! :)
R... Wiesz,że z radością czytam każdy Twój wpis - kolejny punkt Twojej drogi :) Wiem, że bywa ciężko i zdarzają się chwile zwątpienia. Zaufaj i bądź wytrwały w pokonywaniu trudności. Oby było ich jak najmniej...
OdpowiedzUsuńNieustannie modlę się o ukojenie bólu stopy...
a-m