piątek, 16 września 2011

Jan

Idę na południe od Jeziora Mavrovskiego. Góry jak nasze Tatry tylko ludzi nie ma. Noc w schronisku i rozmowa z Danco, wlascicielem. Jest macedonskim patriota. Pijemy czerwone wino z jego winnicy i rozmawiamy o historii Balkanow. Vukovar, Srebrenica. Te nazwy wciaz zyja w pamieci ludzi. Gdy wychodzę na zewnetrz rozlegaja sie strzały z broni maszynowej. Odruchowo schylam głowę. Gdzieś w dolinach strzelają w różnych miejscach. Vanco że śmiechem wyjaśnia że to na wiwat, Macedonia pokonała Litwe w koszykówkę. Taki kraj. Po domach ludzie nadal mają kalasznikowy.
Dostaje od Vanco 40 euro na drogę i wyruszam rankiem droga przez przełęcze w stronę monastyru Bigorskiego św. Jana Chrzciciela. Mapa jest nuedokladna. Przekonuje sie o tym gdy droga kończy sie wśród skał choć na mapie prowadzi dalej. Trzeba sie cofnąć i naokoło iść główna drogą. Dodatkowe 10 km. Taki los pielgrzyma. Widoki za to niezwykle.
W monastyrze dostaje miejsce w dormitorium. Kamienna świątynia z XI wieku. Rzezbiony ikonostas zapiera dech w piersiach. Znając już prawosławna liturgię i tutejsze obyczaje oddaje kolejno pokłon głównym ikonom z potrojnym znakuem krzyza. Swiatynia przechowuje relikwie Jana Chrzciciela. Całuje wielka przeszkloną szkatule ze szczątkami patrona naszej pielgrzymki dziękując za to że mnie tu doprowadził.
Dziękuję też za to, że Wojtek mógł dzisiaj w Parlamencie Europejskim w Strasburgu wręczyć europoslom tablice pokoju z wypisanymi prymatami cywilizacji miłości. Czy to przypadek że akurat w tym dniu swoją opiekę okazuje św. Jan Chrzciciel?
Dominik chyba zbliża sie do Czestochowy. Matka Czestochowska napewno udzieli mu gościny.

W monastyrze mam wieczor żeby odpocząć po trudach wędrówki. Opiekuje sie mną pewien pielgrzym który wie dużo o tym miejscu. Kemiennt monastyr jest jakby przyklejony do stromej góry
porosnietej bukowym lasem, w dole po okrągłych kamieniach wartko toczy wodę potok Radika. Za nim są już albańskie wioski z białymi minaretami odcinajacymi się od zieleni a dalej, za skalnymi grzebieniami zaczyna sie tajemnicza Albania, o której nadalmam bardzo malo informacji. Będąc w drodze zdany ba pomoc napotkanych ludzi ten brak informacji trochę mnie niepokoi.

Uczestniczę w liturgii, głównie słuchając śpiewów i oddając pokłony tak jak mnisi. Odmawiam różaniec i wchodzę sto metrów w dół do cudownego źródła i ukrytych w lesie małych kamiennych pustelni. Kolecje jemy wszyscy razem w refejtarzu z ikoną Ostatniej Wieczerzy.
Jeden z mnichów klepie mnie z uśmiechem po ramieniu i mówi, że widział mnie w górach gdy szedłem w dół. Musiał mnie minąć samochodem.
Rano msza 6.30. Pamiętam o długich spodniach i długim rękawie. Mimo pragnienia uczestnictwa w Eucharystii, powstrzymuje sie w ostatniej chwili. Jednak jestem katolikiem. Wszyscy o tym tu wiedzą i nie tobą z tego żadnego problemu.
Jeden że starszych mnichów podchodzi i mówi z szacunkiem, że u nas (w Polsce) byli kiedyś z misja Cyryl i Metody. Dwaj święci bardzo tutaj czczeni. Szacunkiem darzony jest też św. Franciszek.
Pokazuje pocztówki z monastyrow z Ziemi Swietej, gdzie byłem 70 dni temu. Mnisi całują zdjęcia z nabozna czcią. Na dziedzińcu dwaj mnisi poleroja swiecaca jak złoto kopułę cerkiewna. Mówią,że to na nowa swiatynie św. Serafina z Sarowa. Mogę sie pochwalic że znam postać tego risyjskiego mnicha i ascety, ktory w cerkwi prawosławnej porównywany jest do naszego św. Franciszka.
Jeszcze wspólne śniadanie i czas sie żegnać z goscinnym monastyrem św. Jana Chrzciciela.
Mój pielgrzym-opiekun wręcza mi od siebie na pamiątkę mała ikonę Jana Chrzciciela. Okazuje sie że ma na imię Jan. Odwzajemniam sie gałązka z drzewa oliwnego z ogrodu Getsemane.
Sciskamy się serdecznie i nawzajem udzielamy błogosławieństwa.
Ziv i zdrav! (badz żywy i zdrów).
Czas ruszać. Niech Bog blogoslawi!

3 komentarze:

  1. Świat
    "Bóg się ukrył dlatego by świat było widać
    gdyby się ukazał to sam byłby tylko
    kto by śmiał przy nim zauważyć mrówkę
    piękną złą osę zabieganą w kółko
    zielonego kaczora z żółtymi nogami
    czajkę składającą cztery jajka na krzyż
    kuliste oczy ważki i fasolę w strąkach
    matkę naszą przy stole która tak niedawno
    za długie śmieszne ucho podnosiła kubek
    jodłę co nie zrzuca szyszki tylko łuski
    cierpienie i rozkosz oba źródła wiedzy
    tajemnice nie mniejsze ale zawsze różne
    kamienie co podróżnym wskazują kierunek

    miłość której nie widać
    nie zasłania sobą"

    Jan Twardowski

    Oby Bóg wciąż wskazywał Ci drogę :)
    a-m

    OdpowiedzUsuń
  2. Jestem, czytam i pamiętam w codziennej modlitwie. Niech Bóg Cię prowadzi! :)

    OdpowiedzUsuń
  3. Nie pisałam Ci chyba tego jeszcze, ale oprócz Twej wiary, zaufania i determinacji podziwiam Twoją rozległą wiedzę na różne tematy, w tym te historyczno-religijne. Wstyd się przyznać, ale pewnie nawet nie wiem połowy tego, co Ty, heh...

    OdpowiedzUsuń