poniedziałek, 1 sierpnia 2011

Alania

Cem ma 40 lat. Należy do alewitow - odlamu muzułmanów, którzy czczą Alego, kuzyna Mahometa, który został zamordowany w meczecie, dlatego alewici modlą się do Allaha i czytają koran ale nie spotykają się w meczetach tylko w domach członków wspólnoty. Jest ich w 70-milionowej Turcji około 20 milonów. Cem zaprosił mnie do swojego domu, przedstawia rodzinie i znajomym jako przyjaciela. Chwilami jestem trochę zakłopotany jego gościnnością. Cem jest bardzo pogodnym i serdecznym człowiekiem. Ciężko pracuje do wieczora rozwozac furgonetka po sklepach salgam - sok z buraków, przysmak Turkow. Pomagam mu w pracy chcąc choć trochę odpracować goscine. Cem przyznaje, ze ma kłopot z wiara w Boga, co nie jest rzadkim przypadkiem w coraz bardziej laickiej Turcji. Jest zafascynowany idea pielgrzymki, idea dialogu i łączenia ponad podziałami, odchodzenia od przemocy.
- Cala moja rodzina modli sie do Allaha, ale ja już taki jestem, ze nie uwierze dopóki nie dotkne. Nie wierzę, ze jest ktoś, kto czuwa nad tym wszystkim, nad moim zyciem. Za to ja kocham ludzi i robię wszystko żeby nigdy nie zawiesc żony, dzieci, przyjaciół.
Faktycznie, Cem pokazuje swoim życiem, ze zawsze jest pomocny, nigdy nie przejdzie obojętnie obok potrzebujacego. Ale cały czas coś go jakby nurtuje. Widzę ze przygląda mi się jak wieczorem modlę sie na rozancu. Gdy kończę dyskretnie podchodzi i pyta:
- Jesteś bardzo wierzącym człowiekiem, prawda?
- Just normal man - uśmiecham się w odpowiedzi.
Zamyśla się.
- To znaczy ze ja nie jestem "normal" bo się nie modlę?
Pytanie brzmi poważnie.
- Uważam, ze jest wiele rodzajów modlitw, które podobają sie Bogu. Czasem jest to wypełnianie swoich obowiązków.
Chyba nie jest zadowolony z tej odpowiedzi.
Wieczorem chce mi zrobić niespodziankę i zawozi mnie za miasto w piękny zakątek, gdzie woda spadając z wielkich wodospadow roznosi sie mgielka po okolicy i dając wilgoć roślinom pozwala im się tutaj bujnie rozwijać pośród suchej i gorącej okolicy. Z zatloczonych ulic dusznego i zatloczonego miasta przenosimy się jakby do rajskiego ogrodu, którego chłód koi rozpalone
głowy.
Patrząc na huczace kaskady Cem pyta z uśmiechem:
- A może tutaj jest najlepszy kościół?
Nie wiem co powiedzieć. Cem kontynuuje:
- Dlaczego ten człowiek z Norwegii zabijał swoich rodaków skoro nienawidzi wyznawców islamu?
Dalej milczalem. Jakos po cichu ucieszylem się na myśl, że jutro wczesnym rankiem wyruszam w dalszą drogę. W prostym zmęczeniu nie ma siły na rozmyslanie. Na pielgrzymce każdy krok jest modlitwa. Gdy robi sie to, co do czlowieka nalezy, kazda chwila staje sie wypelnieniem tego odwiecznego Pragnienia... Żeby świat był lepszy. Żeby ludzie dla siebie byli lepsi. Tacy jak Cem dla swoich bliskich i dla spotkanego na drodze pielgrzyma.

1 komentarz:

  1. Wielu jest dobrych ludzi na świecie, z różnych krajów, różnych religii, a tak zwyczajnie, po ludzku dobrych. Takich jak Cem. I to jest pocieszające.

    OdpowiedzUsuń