wtorek, 11 października 2011

Lanciano

- Sempre dritto! (zawsze prosto!) - słyszę gdy pytam o Lanciano. Idę już szósta godzinę. Zostało może 10 może 15 kilometrów. Ból stopy zlagodnial na tyle, ze mogę iść. Z winnic na wzgorzach rolnicy zwoza na przyczepach do punktow skupu ciemne winogrona. Miejsca z wielkimi zbiornikami noszą nazwy świętych. Niektórzy rolnicy mijając mnie pokazują ze mam się czestowac. Owoce są bardzo słodkie.
Gdy zbliżam się do Lanciano niebo zaczyna tworzyć czerwono-granatowe obrazy. Są żywe, poruszają rozmachem. Zmieniaja się szybko jakby prcekazywana wiadomosc musiała być szybko czytana. Co mowi niebo w tych znakach? Co zapowiada ten zadziwiajacy zachód słońca przed miejscem, gdzie w VIII wieku miejscowemu ksiedzu tracacemu wiarę w obecność Boga w eucharystii ukazał się znak?
Jestem bardzo zmęczony. Zaczyna padać deszcz i wieje coraz silniejszy wiatr. Czarmogranatowe niebo rozswietla blyskawica, za ktora z grzechotem lawiny kamieni toczy sie grzmot. Kuleje starając się odciążyć prawa nogę kosturem. Ale nie fizyczny ból jest najgorszy. Od kilku dni meczy mnie pewien problem. Nie potrafię wyzwolić sie z osadzania pewnej osoby. Ten ciężar nieprzebaczenia dociska mnie do ziemi i sprawia ze cierpię. Jestem na pielgrzymce, rozmawiam z Bogiem, niose setki intencji i nie potrafię przebaczyc. Tak jakbym marnował czas i zawodził
czyjaś nadzieję. Mimo starań i modlitw ciężar nie maleje.
Burza przetacza sie przede mną ale w srodku czuję głuchą pustkę.

Kosciol nosi imie sw. Franciszka. Wchodzę podczas mszy. Miracolo Eucharistia w przeszklonym
tabernakulum oddzielona jest od wiernych polprzezroczystym welonem. Zasłona Debiru ze Swiatyni Salomona - pojawia się myśl.
Nie mam odwagi podejść. Może to zmęczenie. Nie czuję sie przygotowany do komunii. Odkładam to na jutro rano. Czuje silna potrzebe spowiedzi.
Kleczac modlę sie ale trudno pokonać znużenie, ból i smutek. Mogę tylko przeprosić.
Po mszy idę do księdza. Na mój widok wyciąga 20 euro i kieruje mnie od razu do hotelu Alberge Roma. Mam się na niego powołać. Prowadzi mnie tam małżeństwo, od którego dostaje jeszcze 10 euro. Chojny jesteś Panie! godzina w Lanciano i z zera stan kasy podskoczyl do 30. Hotel kosztuje jednak 40. Gdy wspomonam o księdzu, w recepcji rozkładają ręce. Rośnie zmeczenie. Wracam kilometr do kościoła. Przez domofon slysze jak poirytowany już ksiądz powtarza tylko ciągle: - Alberge Roma! Alberge Roma!
Nie potrafię po włoski wytłumaczyć mu przez domofon że pokój kosztuje 40. Próbuje powiedzieć, że potrzebuje tylko podłogi choćby gdzieś w korytarzu. Bez skutku.
W swiatlach latarn strugi deszczu. Kosciol św. Franciszka jest już zamknięty. Jest 22.00. Idę przed siebie ulica aż trafiam na kościół św. Łucji. Jest otwarty! W srodku pusto i cieplo. Wielka figura św. Maksymiliana. Klekam przed patronem pielgrzymki. Dalej jeszcze większą niespodzianka: w bocznej kaplicy wielki obraz Milosierdzia Bozego, fotografia Jana Pawla II i polska flaga! Czuję że trafiłem w dobre miejsce. Zmeczenie na moment znika a w sercu pojawia sie nadzieja. Kaplica Milosierdzia jest otwarta od roku. Ławki mają miękkie obicie. Gdyby zestawić dwie jedna obok drugiej...
Wtedy słyszę kroki. Franciszkanin oproznia skrzynki ofiarne. Mija mnie bez słowa. Może więc mogę tu zostać? Chybe Lucja ma otwarte cala dobe... Gdy znów zostaje sam, odmawiam koronke do Milosierdzia Bozego, ale modlitwa przychodzi z trudem. Ciężar posadzen wraca.
- Przyprowadziles mnie przed Swoje Molosierne oblicze a ja nadal nie umiem odrzucić grzechu.
Zrób to za mnie! Ja nie umiem! Zabierz ode mnie grzech! Uwolnij moje serce, daj poczuć duszy wolność od sądzenia bliźniego! Patrzę w oczy Milosierdzia.
- To niemożliwe bez ofiary. Łaskę daję ci za darmo ale krok w jej strone należy do ciebie...
Ogarnia mnie wielka senność. Łącze dwie ławki i układam się z polarem pod głową. Reflektor oswietlajacy Jezusa razi oczy. Żeby zasnąć trzeba go wyłączyć... Słowa dalej płyną ale nie wiem skąd brać siłę żeby ich słuchać. Jest północ... Nikt tu chyba już nie przyjdzie.

Budzi mnie szturchniecie. Franciszkanin stoi nade mną potrzasajac pekiem kluczy. Poirytowanym głosem mówi chyba coś o świetle. A więc nie wolno było wyłączać oświetlenia ołtarza. Mam się zbierać.
Pakuje się zaspany i zbyt zaskoczony żeby cokolwiek tlumaczyc, a może jestem zbyt przytłoczony ciężarem winy. Na ulicy przenika mnie zimny wiatr. Deszcz już nie pada, tylko ciągle blyska i grzmi.
Idę rozglądając się za jakimś dachem żeby przetrwać do rana. Wszystko pozamykane.
Trafiam na zamknięta stacje benzynowa. Jest dach. Rozkładam karimate i przykrywam się folią NRC.
Budzi mnie grzechot. Silny wiatr zacina z boku i deszcz z gradem bije o moje przykrycie.
Chowam sie głębiej szukając skrawka suchej przestrzeni. Wyciągam biblie. Otwiera się na psalmie 76. Przede mna za zaslona deszczu i gradu wsrod blyskawic i grzmotów żywioł pokazuje swoją moc i potęgę.

"Ogłosiłeś z nieba Swój wyrok,
przelękła się ziemia, zamilkła.
gdy Bóg na sąd się podniósł
by ocalić wszystkich pokornych na ziemi..."

Ukryles przede mną swe Milosierne oblicze. Tak postępujesz z grzesznikami. Ale przecież syna marnotrawnego przyjmujesz czulym przytuleniem, czego sama sprawiedliwość nigdy nie pojmie... Znowu miałem szansę... i zgasiłem światło.
Czuję wezbraną falę przypływu... ale łzy nie płyna do srodka znanym mi z chwil duchowych poruszen strumieniem szczescia. Potok jest suchy, koryto spalone i popękane, krzyczy o wilgoc, ktora wreszcie da zycie martwym ustom... Czy to strach? Nie... To bojaźń i drżenie przed majestatem Bożego Miłosierdzia. Jest 3 rano. Wysyłam smsa do osoby, z która wiązał sie problem nieprzebaczenia. O dziwo odpowiedz dostaje po 10 minutach. Na te słowa czekałem! Czytam je raz za razem. Fale Miłosierdzia zalewają wszystko. Panie moj!

Budze sie z głową na plecaku. Ciągle pada deszcz ale już zaczyna switac. Msza u św. Franciszka jest o 7.30. Czuję się niewyspany i jestem zmarzniety, ale w sercu czuję tak wielka ulgę i radość, ze prawie biegnę do kościoła...
Po komunii klade sie krzyżem przed cudownym tabernakulum. Łzy padają na posadzke. Przechodzą nade mną ludzie ale nie zwazam na to.
Poczucie calkowitego uwolnienia. Lekkość i szczęście. Czuję ze cały ciezar zniknął.
Jestem wolny.
Uczucie wdzięczności za łaskę uwolnienia jest tak silne ze wszystko przestaje się liczyć, jest tylko Bog, obecny, rzeczywisty, żywy, przy mnie, we mnie!

Mówią, ze Bog jest tylko miłosierny. A skoro tak, to nie może być jednocześnie sprawiedliwy czyli karzacy. Teraz wiem, ze jesteś jednym i drugim jednocześnie. Potrafisz być Bogiem i człowiekiem w jednej osobie. Potrafisz więc łączyć miłosierdzie i sprawiedliwość. Ale odwracasz milosierne oblicze i pokazujesz swą karzaca moc tylko po to, żeby ujawnić Swoja pełnię, którą jest miłość samoposwiecajaca i przebaczenie grzesznikom.

3 komentarze:

  1. Chwała Panu! :)
    [Pamiętam w modlitwie...]

    OdpowiedzUsuń
  2. Z dzisiejszego 1.czyt. "To bowiem, co o Bogu można poznać, jawne jest wśród nich, gdyż Bóg im to ujawnił. Albowiem od stworzenia świata niewidzialne Jego przymioty - wiekuista Jego potęga oraz bóstwo - stają się widzialne dla umysłu przez Jego dzieła" (Rz od 1,16), a "Niebiosa głoszą chwałę Pana Boga" (Ps 19) i my wychwalamy Cię Boże w naszych zagubionych i stęsknionych Ciebie sercach!!! Trzymaj się dzielny Wojowniku! AniaC:)

    OdpowiedzUsuń
  3. Roman
    Bóg jest wielki ale to, co Ty czynisz dla mnie jest niesamowite.
    Modlę się na różańcu za Waszą Trójkę i życzę siły i wytrwałości.
    Alina

    OdpowiedzUsuń