Wczoraj pojechałem od siebie rowerem 4 km na pocztę do Świnic żeby wysłać paczkę. Korzystając z okazji chciałem wstąpić do kościoła - Sanktuarium Urodzin i Chrztu św. Siostry Faustyny. Tu była chrzczona, tutaj przyjęła Sakrament Komunii oo raz pierwszy. Zachowały się z tamtego czasu chrzcielnica i konfesjonał.
Gdy się zbliżałem z kościoła wychodziła pielgrzymka obcokrajowców. Mówili po angielsku. Postanowiłem podejść do sympatycznego rudego księdza ok. 40-tki i zagadałem po angielsku:
- Przepraszam, skąd jesteście?
- Z różnych miejsc w Wielkiej Brytanii.
- A ja mieszkam tu niedaleko i... właśnie szykuje się do pieszej pielgrzymki przez Wyspy.
- ???
- Jest nas więcej. Modlimy się nogami głosząc Boże Milosierdzie. Co roku gdzieś wędrujemy. Ja w tym roku wyruszy z irlandzkiego Knock, przez Szkocję i Anglię do Francji dalej do Brukseli.
Ksiądz słucha z zaciekawieniem.
- Mieszkam w Saint Andrews, w Szkocji, może to będzie po drodze, proszę mnie odwiedzić.
- Mam do księdza pytanie...
-?
- Będę szedł z kosturem w kształcie krzyża. Jak na taki widok reagować będą ludzie w Szkocji?
Spojrzał na mnie jakoś smutno.
- Wielu nie będzie nawet wiedziało co to za znak.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz