niedziela, 2 września 2012

Miłosierdzie

W świecie wypełnionym krzywdą mówienie o Miłosierdziu naraża na podejrzenia o "radykalny pacyfizm", padają ironiczne pytania: "I co, mam zawsze, każdemu, wszystko przebaczać ?". Pytającym chodzi o własne bezpieczeństwo, rzekomo zagrożone, gdy wyciągamy dłoń do mordercy, ale też o coś więcej - o sens życia, o istotę relacji z Bogiem. Powraca dramatyczna dychotomia: Jak Jezus może być jednocześnie Bogiem i człowiekiem? Jak Bóg może być jednocześnie sprawiedliwy i miłosierny? Czy obok nieba może istnieć piekło? Ludzkie myślenie ograniczone jest do wymiarów: długości (nieubłagane następstwo wydarzeń w czasie), szerokości (trudność z wyborem właściwej drogi), wysokości (samotność w przestrzeni). Bóg istnieje jednak ponad wymiarami, obok nich i w nich. Nie potrzebuje tych rozstrzygnięć. Zatem tylko przyjęcie Boskiej perspektywy pozwala przybliżyć nam Boskie sprawy, rozgrywające się w rzeczywistości n-wymiarowej, uwalniając od ograniczeń ludzkiej optyki. Miłosierdzie jest Bożą tajemnicą, której zrozumienia może dostąpić jedynie skruszony grzesznik, bo tylko wtedy rozum z jego zabezpieczeniami ustępuje wobec wszechmocy Miłości Stwórcy. Przebaczenie najcięższej zbrodni dokonuje się bowiem nie mocą człowieka, tylko wszechmocą Boga i próby zrozumienia "po ludzku" tego zjawiska są podobne do powzięcia przez ateistę postanowienia: "Od jutra uwierzę w Boga". To nie człowiek wybiera, tylko zostaje wybrany. Dotknięcie wiarą lub odczucie Miłosierdzia to łaski, które na człowieka spływają z zewnątrz, gdy ten potrafi im się poddać rezygnując czy raczej zawieszając funkcje rozumu. A może nie rezygnując i nie zawieszając, tylko przeciwnie: wynosząc się na najwyższy poziom poznania, który i tak prowadzi do tego samego miejsca - na spotkanie z Bogiem. Temu radykalizmowi całkowitego oddania się Bogu sprzeciwia się na codzień rozum szukający wyjaśnień i zabezpieczeń. Nieodłącznym towarzyszem samotnego rozumu jest strach i ludzka tęsknota za ostatecznym określeniem siebie samego wobec wszechświata. Ten samotny rozum może wybrać drogę życia zgodnie z Prawem, z owym "regulaminem sensu życia". Tą drogą szli faryzeusze za czasów Jezusa. Była to droga służąca do zaczarowania i opanowania śmierci, niechybnie obecnej w samym fakcie cielesnego życia. Spełnić określone warunki, złożyć należne ofiary i w ten sposób - przestrzegając nakazów Prawa - utrzymać się po właściwej stronie, oddzielić od zła i grzechu. We współczesnym świecie istnieją inne sposoby wywołania tej samej iluzji: zawoalowane techniki ascetyczne, nauki tantryczne, magiczne, teozoficzne, gnostyczne. Niezliczone są sposoby, po które sięga człowiek aby umnkąć przed lękiem i nieuchronnym wyrokiem. Wszystkie w rezultacie są autodestrukcyjne, oprócz jednego: Miłosierdzia Ewangelii.
Thomas Merton, pustelnik trapista zmarły w 1968 pisał:
"Tylko przez przyjęcie Miłosierdzia poszukujące samego siebie "ja" zostaje uwolnione od swego poszukiwania i niepokoju, ponieważ spotyka nie siebie samego, lecz prawdę ofiary miłości, którą złożył Bóg. To "spotkanie" jest odkryciem, w łasce i wierze, że zostaliśmy "zrozumiani z Miłosierdziem" oraz że w duchu okazanego nam Miłosierdzia staliśmy się zdolni miłosiernie zrozumieć bliźnich. Słabość i bezbronność naszych serc, które czynią nas bezbronnymi wobec bliźnich, zostają zatem przezwyciężone nie za pomocą siły, lecz ufności w Boże Miłosierdzie, którym zostajemy obdarzeni, gdy już nie usiłujemy chronić naszej słabości i jesteśmy gotowi zaakceptować naszą bezgraniczną nędzę, w miłosiernej wymianie z bliźnimi, których nędza jest tak wielka jak nasza!"

1 komentarz: