czwartek, 6 września 2012

Wolność


Mój przyjaciel, który dwa lata temu opuścił dom wspólnoty Cenacolo we Włoszech, zaprosił mnie tydzień temu na swój ślub do Niepokalanowa, skąd piszę te słowa. Do wspólnoty trafiają osoby uzależnione, które chcą się wyleczyć z nałogów. Zasady, które panują w domach Cenacolo (w Polsce są trzy takie domy) to czyste "średniowiecze". Nie ma terapeutów, strażników czy księży. Są tylko narkomani albo alkoholicy, ci ze stażem sprawują rolę nadzoru, ale nie ma płotów ani krat. Pełna wolność. Ale gdy ktoś stąd ucieknie, nie ma już powrotu. Terapia polega na modlitwie i pracy. Trwa średnio kilka lat zanim pojawią się efekty, a średnio 5-6 lat upływa zanim człowiek czuje się na siłach zacząć życie poza "rodziną", jak sami nazywają swoje ośrodki. Zwykle trafiają do domów Cenacolo osoby, delikatnie mówiąc, mało religijne, z trudną przeszłością, które próbowały różnych terapii, dla których radykalizm Cenacolo jest często ostatnią szansą. Rzucają się na głębię, bo tutaj nic nie jest tak, jak w innych ośrodkach dla uzależnionych. Nocna adoracja na kolanach, regularne modlitwy, surowy regulamin dnia, brak ciepłej wody, ciężka praca w polu albo przy rąbaniu drzewa. Domy Cenacolo utrzymują się same, są samowystarczalne, nie mają żadnego stałego finansowania. Jak to możliwe? Członkowie wspólnoty wykonują pewne wyroby rękodzielnicze, jak np. różańce i sprzedają na zewnątrz, uprawiają ziemię, hodują zwierzęta. Ale przede wszystkim się modlą. Szymon opowiada, że zwyczajne są sytuacje, gdy np. na zimę nie ma opału i marne są szanse żeby skombinować pieniądze na zakup węgla. Wtedy wspólnota idzie do kaplicy i modli się do skutku. Aż znajdzie się takie czy inne rozwiązanie problemu. Bywa, że dostają telefon od jakiegoś darczyńcy. Bywa że ktoś z rodziców daje jakąś darowiznę, albo ktoś z okolicy przywozi jedzenie czy drewno. W Cenacolo nazywają to życiem z Opatrzności.
Pytam Szymona:
- Ale przecież trafiają do was z ulicy ludzie uzależnieni, którzy nie tylko się nie modlą, ale nie wierzą w nic. Jak oni reagują na ten sztywny system oparty na modlitwie?
Szymon odpowiada, że to nic nie szkodzi. Na początku nowo przyjęty dostaje Anioła Stróża - kogoś, kto jest już w rodzinie jakiś czas. I ten ktoś opiekuje się nowo przybyłym. Jest jak cień, nie odstępuje go na krok, nawet do toalety idą razem, żeby przypadkiem nie nastąpiło nadużycie regulaminu. I jeśli nowo przybyły jednak coś przeskrobie - karany surowo jest Anioł. Wspólnota kary. To z czasem rodzi zastanowienie nad własnym postępowaniem i tworzy więzi. Jednostajny rytm modlitwy i pracy, modlitwy i pracy - jest jedyną treścią dnia w Cenacolo.
Nowy członek wspólnoty musi uczestniczyć we wszystkich zajęciach wspólnoty. Jeśli nie rozumie, nie czuje modlitwy, musi i tak klęczeć i autmatycznie powtarzać to co pozostali. Jeśli uporczywie odmawia - odchodzi. Ale odchodzą nieliczni bo Cenacolo to ponad 80% wyleczeń. Wiedzą o tym narkomani, którzy tu trafiają, wiedzą ich rodziny. Po kilku latach pobytu tutaj młodzi ludzie nie tylko wygrywają z uzależnieniami. Dzieje się coś jeszcze, może ważniejszego w ich życiu. Już wiedzą, że to, przed czym kiedyś się tak zapierali wybierając "wolność" teraz jest ich prawdziwym lekarstwem. Choć uzależnienie jest stanem nieusuwalnym, z którym trzeba żyć, to ich życie staje się już inne. Czyści wracają do rodzin, do zwykłych spraw "na wolności" i zaczynają od nowa. Szymon po wyjściu z Cenacolo zdał wieczorowo maturę jednocześnie pracując w piekarni i na budowie. Po dwóch latach wziął ślub. Mówi, że sam nie wie jak to wszystko było możliwe.
- To nie moja zasługa, tylko Bożej interwencji, łaski która mnie dotknęła, a na którą ja tylko odpowiedziałem.. Sam nigdy bym z tego nie wyszedł.
- Muszę się teraz pilnować bo pokusy krążą blisko mnie - mówi z uśmiechem trzymając w rękach różaniec gdy siedzimy w jego schludnym, malutkim mieszkaniu bez radia i tv na warszawskiej Woli - Ale z modlitwy już nigdy nie zrezygnuję.


Brak komentarzy:

Prześlij komentarz