Ksiądz Maciek z Wołkowyi w Bieszczadach zaprosił mnie żebym opowiedział o pielgrzymowaniu mlodzieży przygotowującej się do Sakramentu Bierzmowania.
Dość wesoła gromadka chwilami nawet słuchała...
Na koniec kilkoro podeszło do mnie i jeden młody człowiek zapytał:
- A czy jest możliwe doświadczenie miłosierdzia bez wcześniejszego upadku?
Nie wiedziałem co odpowiedzieć.
Nie przyznałem się że właśnie to pytanie powraca do mnie często w drodze. Może odpowiedź na nie byłaby ważnym krokiem w moich poszukiwaniach...
Tydzień później to samo pytanie zadałem w Warszawie sędziwemu mnichowi w brązowym habicie.
- Cóż - uśmiechnął się - Milosierdzie to ratunek dla grzesznika, podnosi go z upadku, daje odczuć Bożą obecność. Miłość Boża jest jednak w pewnym sensie ponad Milosierdziem, bo oznacza trwanie w Jego obecności. Z drugiej strony - któż z nas nie upada w grzech?
W starych notatkach znalazłem słowa Jecheskiela Landaua, czeskiego rabina z XVIII wieku:
" Końcem człowieka jest śmierć, dosięga każdego. Lecz bez grzechu nie ma śmierci.
Więc nie ma człowieka bez grzechu."
W majowym słońcu wracałem polną drogą do mojej sypialni-pracowni na wsi pod Łęczycą.Gdy droga weszła w las, cień, chłód i żywiczne aromaty przyniosły niespodziewanie ulgę od słońca i upału. Gdzieś z koron drzew dobiegły niezwykłe dźwięki.
Zatrzymałem się żeby chrzęst żwiru pod nogami nie przeszkadzał w katedralnym koncercie niewidzialnego ptaka - wirtuoza.
Przez serce przemknął zachwyt i żal - że za moment ta chwila się skończy, że będę musiał opuścić ten zakątek i pójść dalej.
Ale zaraz pojawiła się wdzięczność, która przykryła wszystko inne. Wdzięczność dla tej jednej krótkiej chwili.
To ona, wdzięczność, mogłaby być odpowiedzią na pytanie! - pomyślałem.
Wdzięczność pomimo przemijalności.
Albo właśnie dla niej.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz