sobota, 2 marca 2013

Przed


Przed.

Jak zrozumieć czym jest „Miłosierdzie przed sprawiedliwością”?
Co oznacza najważniejszy z czterech prymatów cywilizacji miłości Jana Pawła II głoszonych przez Pielgrzymów Bożego Miłosierdzia?
Relacja miłosierdzia i sprawiedliwości jest trudna do zrozumienia, a może właśnie w tej relacji zawiera się jedna z najważniejszych Bożych prawd, może nawet klucz do zrozumienia i przyjęcia najważniejszego z Bożych atrubutów, jakim dla wielu jest Jego miłosierdzie? - pisane czasem z dużej litery dla oddania bliskości miłosierdzia i Boga samego, Jego istoty.
„Bóg jest miłością” – pisze św. Jan, ale słowo „miłosierdzie” w języku hebrajskim ma zupełnie inne brzmienie niż „miłość” i coś innego oznacza.
Miłosierdzie nie jest więc bezpośrednią pochodną miłości, jakimś jej wariantem czy dopełnieniem. Jest odmienną jakością, ma inne znaczenie.

Miłość po hebrajsku to chesed.
Psalm 103, wersy 17 i 18:
„Zaiste miłość (chesed) Pana na wieki wobec Jego czcicieli,
a Jego sprawiedliwość (sedeq) nad synami synów”...

W Biblii tysiąclecia słowo chesed przetłumaczono nawet nie jako „miłość”, lecz jako jako „łaskawość”.
Miłosierdzie w hebrajskim ma swoje osobne słowo i brzmi ono rehem.
Co ciekawe, w języku arabskim, także wywodzącym się z grupy języków semickich, miłosierdzie ma podobnie brzmiący rdzeń: rahim.
„Miłosierny jest Pan i życzliwy” – pierwsze słowa 8-go wersetu Psalmu 103 brzmią w hebrajskim oryginale:
Rahum wehannun Adonay.

Rehem oznacza też kobiece drogi rodne, a więc drogę, która na świat wydaje życie.
Jak zatem rozumieć miłosierdzie w relacji do sprawiedliwości?
Psalm 103 to jeden z tych tekstów w Biblii, które najmocniej przywołują miłosierdzie. Psalm ten opiewa miłosierdzie Boga, które ożywia człowieka przygniecionego jego grzesznością. W liturgii żydowskiej Psalm 103 używany jest podczas święta Jom Kippur (Dzień Przebłagania), ponieważ opisuje miłosierdzie, które przebacza grzech.
W określeniu „Miłosierdzie przed sprawiedliwością” nie jest użyte słowo „zamiast” czy „ponad”. Miłosierdzie i sprawiedliwość usytuowane są na jednym poziomie, mają zatem tą samą rangę. Cóż zatem oznacza owo „przed”?

Niemal na początku Dzienniczka św. Faustyny Kowalskiej Jezus zwraca się do niej słowami:
Nim przyjdę jako Sędzia sprawiedliwy, przychodzę wpierw jako Król miłosierdzia”.
(Dzienniczek, 83).

Św. Faustyna używa słowa „wpierw” (a więc „najpierw”) – chodzi tu właśnie o wyprzedzenie: „wpierw jako Król miłosierdzia”, a potem „jako Sędzia sprawiedliwy”.
Co ciekawe, Dzienniczek w odniesieniu do nadejścia Sędziego sprawiedliwego używa czasownika w trybie dokonanym „przyjdę”, a dla pojawienia się Króla miłosierdzia – czasownika w formie oznaczającej ciągłość, stałość działania: „przychodzę”, jakby dla zaznaczenia stałości procesu „przychodzenia”, albo jego ponadczasowości czy nawet pozaczasowości – na wzór słów z Pisma: „Zanim Abraham stał się ja Jestem”. Abraham, człowiek, „stał się” w czasie, a więc urodził się, był człowiekiem. Bóg zaś mówiąc o sobie „Jestem” (hebrajski tetragram JHWH – Jahwe) daje obraz Siebie poza czasem. Jest Tym, który ustanawia zasady i Tym, który może je zmieniać. Działa poza rzeczywistością, którą może pojąć człowiek.

A więc Król miłosierdzia wyprzedza Sędziego sprawiedliwego. Miłosierdzie wyprzedza sprawiedliwość. Oznacza to szansę okazywaną człowiekowi niemal stale i może do końca. Używam słowa „niemal” i „może” bo trudno tu o jakąś inną miarę dla określenia rzeczywistości ponadzmysłowej, ponadrozumowej.

Jeśli sprawiedliwość jest „odpłacaniem odpowiednią miarą” to Miłosierdzie może być najwyższym przejawem sprawiedliwości. Ale czy Bóg może  być zawsze miłosierny i „zapominać” o grzechu człowieka?

Św. Augustyn w komentarzu do Psalmu 103 pisze:

„Chorobą jest grzech, ale Bóg leczy ze wszystkich chorób. Są zbyt wielkie powiadasz? Ale lekarz jest większy od nich. Dla lekarza wszechmocnego nie ma choroby nieuleczalnej.”

Św. Teresa z Lisieux rozumiała Psalm 103 podobnie.
W Liście 226 zapisała:
„Pokładam nadzieję tak w sprawiedliwości dobrego Boga, jak w Jego miłosierdziu. To właśnie dlatego, że jest sprawiedliwy, jest także miłosierny i łagodny, nieskory do karania i bogaty w miłosierdzie; zaiste On zna naszą słabość, pamięta, że jesteśmy prochem”.
„Bóg jest bardziej wrażliwy niż matka. Dobroć i miłosierna miłość Boga są tak mało znane! Ty, który potrafiłeś stworzyć serce matek, znaduję w Tobie najwrażliwszego spośród ojców... dla mnie Twoje serce jest więcej niż matczyne”

Znany biblista J. Jeremias w wersach 13 i 14  Psalmu 103 dostrzegł właśnie wpływ obrazu ojca na nauczanie Jezusa i formułę, którą Ten przyjął w mowach do uczniów: Abba. Ciekawe, że słowo „Abba” to nie tyle ojciec co „tatuś”. Owo zdrobnienie czynione jest przez dziecko, dla którego tatuś oznacza bezpieczeństwo, miłość bezwarunkową a nawet pobłażliwość wobec psot.

W przypowieści Jezusa o „Ojcu miłosiernym”, który wybiega na spotkanie syna, który sprzeniewierzył się wszystkim zasadom, przepuścił swją część majątku i po latach, przyciśnięty nędzą postanawia z głodu nająć się jako robotnik u ojca – mamy sytuację szokującą uczniów Jezusa. Ojciec, głowa rodu, szacowny starzec w szatach i z pierścieniem w tradycji żydowskiej mógł tylko siedzieć i przyjmować szacunek. „Tatuś” jednak zrywa się i (o zgrozo!) wybiega naprzeciw swojego dziecka... żeby dać mu pierścień, okryć go płaszczem i wyprawić mu ucztę. Czy to jest sprawiedliwe? – pyta w duchu rozgoryczony starszy syn, który wróciwszy z pracy w polu dowiaduje się o tym, co zaszło. On od dziecka spełniał wszystkie przepisy prawa, składał należne ofiary i nigdy nie sprzeniewierzył się ojcowskim zaleceniom. Postępował sprawiedliwie. Czego więc mu zabrakło?

„Nim przyjdę jako Sędzia sprawiedliwy, przychodzę wpierw jako Król miłosierdzia”.

Niepojęte jest zatem Boże miłosierdzie, bez łaski nie sposób go zrozumieć. Trzeba bowiem grzesznika żeby go doświadczyć... i to tylko ze łzami.

To właśnie w imię tej tajemnicy Bożego miłosierdzia Jezus uczy żeby stale przebaczać. Na pytanie Piotra „Ile razy?” odpowiada symboliczną liczbą siedemdziesiąt siedem, która oznacza tyle co „zawsze”.
Jan Paweł II w encyklice „Dives in Misericordia” („Bóg bogaty w miłosierdzie”) idzie nawet dalej i pokazując okazanie przebaczenie jako warunek doświadczenia miłosierdzia wykracza poza Kościół jako wspólnotę wiernych i odnosi to doświadczenie do wszystkich ludzi:
Dlatego też Kościół za swój naczelny obowiązek na każdym, a zwłaszcza na współczesnym etapie dziejów, musi uznać głoszenie i wprowadzanie w życie tajemnicy miłosierdzia objawionej do końca w Jezusie Chrystusie.
Tajemnica ta stanowi nie tylko dla Kościoła jako wspólnoty wierzących ale także poniekąd dla wszystkich ludzi, źródło życia inne niż to, jakie może zbudować człowiek pozostawiony samym siłom działającej w nim trojakiej pożądliwości (przyp. 1 J 2,16: „pożadliwość ciał, pożądliwość oczu i pycha tego życia”).
To w imię tej właśnie tajemnicy Chrystus uczy nas stale przebaczania. Ile razy powtarzamy słowa tej modlitwy, której On sam nas nauczył, prosimy >>odpuść nam nasze winy jako i my odpuszczamy naszym winowajcom<<, tym, którzy przeciw nam zawinili.  
Ileż one mówią każdemu człowiekowi o drugim człowieku, a zarazem i o nim samym! Świadomość, że jesteśmy zwykle wobec siebie dłużnikami, idzie w parze z wezwaniem do tej braterskiej solidarności, której św. Paweł dał wyraz w zwięzłym sformułowaniu: >>Jeden drugiego brzemiona noście<<. Jakaż w tym zawiera się lekcja pokory wobec człowieka – równocześnie bliźniego i siebie samego – jakaż szkoła dobrej woli współżycia na każdy dzień i w różnych warunkach naszego bytowania! Gdybyśmy odrzucili tę lekcję – cóż pozostałoby z jakiegokolwiek „humanistycznego” programu życia i wychowania?

Bliska tym słowom jest postawa życia wielu świętych. Błogosławiony ks. Jerzy Popiełuszko mówiąc: „Zło dobrem zwyciężaj” odnosił się do przebaczania tym, którzy nam czynią zło, a nawet śmierć. W trakcie aresztowania przez Gestapo, zabierany z Niepokalanowa o. Kolbe rzucił na pożegnanie swoim braciom: „Pamiętajcie o miłości!”. Jak inaczej odczytywać te słowa jeśli nie jako wezwanie do przebaczania tym, którzy nas krzywdzą?
Pierwotnie chrześcijańska, czysto ewangeliczna postawa „nam nie wolno nienawidzić” budziła zdumienie Rzymian oglądających męczeńską śmierć chrześcijan na cyrkowych arenach, a potem przyczyniła się do przyjęcia nauki Jezusa jako religii całego imperium.

Co zatem z piekłem? Skoro piekło jako miejsce odbywania kary istnieje, to jak to pogodzić z Miłosierdziem wyprzedzającym sprawiedliwość?
Św. Faustyna pisze w Dzienniczku o Miłosierdziu jako wyprzedzającym działaniu Boga, w stosunku do sprawiedliwości, którą człowiek wymierza sam sobie godząc się na grzech.
Przebaczenie jest więc może ofiarą, jaką z siebie samego składa przebaczający. Przebaczenie to wzięcie na siebie krzyża (grzechu) osoby, której przebaczamy. Tak pojmowane przebaczenie bliskie jest zachęcie Jezusa aby „swoje życie mieć w nienawiści” i „zaprzeć się siebie”, bo cała ziemska natura człowieka sprzeciwia się „oddaniu życia”, dobrowolnej śmierci i to w imię kogo – w imię grzesznika, który mnie krzywdzi?
Przebaczenie jako ofiara z siebie samego jest może najwyższą formą współuczestniczenia w ofierze Jezusa, utożsamieniem się w pełni z Nim samym, pójściem do końca Jego drogą, zrobieniem tego, co zrobił On sam i poniesieniem tych samych konsekwencji.

Wiele osób w Kościele traktuje „przebaczanie zawsze, wszędzie i każdemu” jako postawę naiwną, nieuzasadnioną teologicznie, a nawet siejącą zamęt i wypaczającą właściwe pojmowanie sprawiedliwości. Wymieniają oni warunki, które powinny być spełnione aby przebaczenie było pełne. Czy jednak Jezus stawia warunki przebaczeniu? A może Bóg przekracza ową granicę, niemożliwą do przekroczenia dla samego człowieka? Może Bóg miłosierdzia wyprzedza Swój sprawiedliwy sąd działając poza czasem, w rzeczywistości cudu i tym samym daje człowiekowi „wieczną szansę” na zbawienie?

To jednak bliskie jest herezji głoszenia „pustego piekła”. Piekło istnieje, ponad wszelką wątpliwość. Czym zatem jest piekło i gdzie ono jest?

Jan Paweł II w cytowanej encyklice „O Bożym miłosierdziu” odnosi się do tego zagadnienia:
Oczywiście to tak szczodrze wymagane przebaczenie nie niweczy obiektywnych wymagań sprawiedliwości. Właściwie rozumiana sprawiedliwość stanowi ponikąd cel przebaczania. W żadnym miejscu orędzia ewangelicznego ani przebaczenie ani miłosierdzie jako jego źródło, nie oznacza pobłażliwości wobec zła, wobec zgorszenia, wobec krzywdy czy wyrządzonej zniewagi. W każdym wypadku naprawienie tego zła, naprawienie zgorszenia, wyrównanie krzywdy, zadośćuczynienie za zniewagę, jest warunkiem przebaczenia. Tak więc podstawa sprawiedliwości wkracza zawsze na obszar miłosierdzia. To wypełnia sprawiedliwość nową treścią. Treść ta najpełniej uwydatnia się w przebaczeniu. Ono bowiem ukazuje, że poza całym procesem „wyrównawczym” czy „rozejmowym”, który właściwy jest dla samej sprawiedliwości, dochodzi do głosu miłość, czyli afirmacja człowieka. Spełnienie zaś warunków sprawiedliwości jest nade wszystko nieodzowne, aby ta miłość mogłą niejako odsłonić swoje oblicze. (...) Ten, kto przebacza i ten, kto doznaje przebaczenia spotykają się w jednym punkcie: tym punktem jest godność, czyli wartość człowieka, która nie może być zagubiona, której potwierdzenie czy odnalezienie stanowi źródło największej radości.

Przebaczenie w świetle tych słów jawi się jako postawa przekraczająca zdolności samego człowieka. Jeśli przyjąć, że przebaczenie zakłada interwencję Boga i dzieje się niejako „przez Niego”  - jest cudem podwójnym. Doświadcza go bowiem zarówno przebaczający, jak i doznający przebaczenia.
Miłosierdzia doświadcza tylko skruszony grzesznik. Tylko on może je poczuć, bo jest ono doświadczeniem działania samego Boga, który przychodzi do grzesznika aby go zbawić.
Bez grzechu nie ma miłosierdzia.
A tam, gdzie grzech rozlewa się najsilniej, tam...

W ikonografii bizantyjskiej rzadkie jest przedstawienie piekła, bo ikona to świat przebóstwiony, doskonały – stąd treści w ikonografii wyraża specjalny symboliczny język. Ikona nie jest próbą przedstawiania rzeczywistości w taki sposób, jak czyni to sztuka: przetwarzając przez wrażliwość artysty. Ikonę piszę się oddając rękę Duchowi świętemu. Jest ona „widzialnym znakiem niewidzialnego” – jak pisał św. Jan Damasceński. Ikony są świetliste, kolorowe i jasne, dużo w nich złota – koloru Bożej chwały. Czarny kolor natomiast używany jest w ikonach tylko wyjątkowo – zarezerwowany jest dla otchłani, piekła, a więc zła i chaosu. Dlatego źrenice maluje się używając mieszanki umbry palonej i błękitu zamiast czarnego pigmentu.
Spotkałem raz starą ikonę przedstawiającą piekło. Są tam pokazane demony, odrażające skrzydlate bestie. Jeden z diabłów trzyma na kolanach nagiego Judasza. Judasz uchwycony jest w pozycji dynamicznej, jakby nadal wyrywał się z objęć złego ducha, który - jak się zdaje – ma trudność żeby utrzymać Judasza w zamkniętym objęciu.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz