niedziela, 17 listopada 2013

Niewiele

Rewolucja Kopernika "zatrzymała" słońce i jakąś liczbę karier i spokojnych sumień. Ale zatrzymała tylko na chwilę, bo dziś wiadomo, że słońce wcale nie jest nieruchome, przeciwnie, mknie z wielką prędkością wokół centrum galatyki, jednej z wielu, a wszystkie one razem wykazują dynamikę ruchu zdumiewającą, nieodkrytą i zdaje się - do końca dla człowieka niepoznawalną.
Jednak człowiek stale spoląda w kosmos, rzadko pod nogi. Odkrywa nowe epicykle, paradoksy supragalaktycznej lub submolekularnej fizyki, dokonując coraz nowych korekt w obrazie wszechświata, które chętnie nazywa rewolucjami. Przyznając tymsamym, że o świecie wie tyle samo co o Bogu - niewiele albo coraz mniej. Wydaje się, że Bóg nie tylko człowieka stworzył na swoje podobieństwo, ale wszystko, czego można doświadczyć ma Jego naturę.

Jest jednak coś stałego w tym zdumiewającym galaktycznym kołowrocie - inercja ludzkiej myśli. Ta bezwładność myślenia jest czyś konkretnym i stałym. Dlatego "myślenie z prądem" zajmuje wyedukowanych profesjonalistów od stuleci, a prawda w jej rzadkich odsłonach i niewyraźnych dla rozumu kształtach, ujawniana bywa "prostaczkom".
Niezdyscyplinowana fantazja "ludzi nauki" (bez nich nie ma postępu) i niepohamowane dziwactwa "ludzi sztuki" (bez nich nie ma widowiska) tworzą obraz ponowoczesnej "wolności", w której człowiek staje się coraz bardziej syty, zagubiony i samotny.

Szedłem dziś rano zadrzewioną alejką na cmentarz niepokalanowskiego klasztoru.
Stoją tam rzędami odlane z surowego betonu proste nagrobki franciszkanów. Maksymilian Maria Kolbe ma tu grób symboliczny, bo zgodnie z jego testamentem, prochy świętego dosłownie rozniósł po świecie wiatr wiejący w sierpniu 1941 roku nad oświęcimsim krematorium. Kto wie jaki zakątek kosmosu budują dziś atomy z jego ciała. Dziwne, pomyślałem, bo Maksymilian interesował się kosmologią, w jego klasztornym muzeum zachowały się przedwojenne szkice-projekty rakiety mającej wynieść człowieka w kosmos.
Wśród grobów zakonników jest też mogiła świeckiego. Prosił aby tutaj go pochowano. Franciszek Gajowniczek.
Notka z wikipedii:

Franciszek Gajowniczek (ur. 15 listopada 1901 w Strachominie, zm. 13 marca 1995 w Brzegu) – polski żołnierz, sierżant Wojska Polskiego II RP, więzień niemieckiego obozu koncentracyjnego Auschwitz-Birkenau. Oddał za niego życie Maksymilian Maria Kolbe (został skazany na śmierć głodową).
Zawodowy żołnierz, 28 września 1939 po kapitulacji twierdzy Modlin dostał się do niemieckiej niewoli. Zbiegł, ale w czasie próby przedarcia się na Węgry został aresztowany przez Gestapo. Od 8 września 1940 do 25 października 1944 więzień obozu koncentracyjnego Auschwitz (numer obozowy 5659), następnie przetransportowany do Sachsenhausen. Podczas ewakuacji obozu, w maju 1945 r., wraz z innymi więźniami został uwolniony przez Amerykanów. Zmarł śmiercią naturalną w Brzegu. Pochowany na cmentarzu zakonnym w Niepokalanowie.


Franciszek Gajowniczek "przeżył" więc swoją śmierć o 54 lata. Wikipedia nie podaje, że doczekał się licznej gromadki wnuków. Ponoć modlił się za duszę Maksymiliana do końca życia.

Gdy wracając alejką z cmentarza szedłem po mokrych liściach z ulgą odkryłem jak niewiele wiem o świecie, o życiu i o śmierci. Szarość nieba zakrywała kosmos, a może właśnie go przybliżała. Może w tej szarej i monotonnej scenerii nie mieści się żadna wzniosła idea ani ważne odkrycie.
A może te liście pod nogami - może wystarczają za cały kosmos?



Potem wróciłem do pokoju przy dawnej celi Maksymiliana i napisałem taki oto wiersz:


Krok ciężki w drodze
nie chce zwlekać
Od śladów w ziemi pójść chce wzwyż
bo tam, za horyzontem
czeka
drżący miłością
rąk Twych krzyż

Sto razy ludzie
ci powiedzą
że już nie warto,
wszystko mit
że tych naiwnych
wilcy zjedzą
za chleb podziękuj
wyrusz w świt

Ostry kamień
porani stopy
nikt nie odpowie
tylko trud
samotność weszła
na szczyt Golgoty
końcem - początek:
pusty grób










Brak komentarzy:

Prześlij komentarz