czwartek, 28 listopada 2013

Brama

Jadąc w Bieszczady nie sposób ominąć Sanoka. To brama do "gór spotkania", jak nazwaliśmy w gronie uczestników letniego pleneru ikonografów tą nadal dziką krainę we Wschodnich Karpatach. Polacy i Ukraińcy spotkali się tu w czerwcu żeby wspólnie pisać ikonę. Teraz mamy zrobić kolejny krok - przenosimy projekt ikony na deskę.
Będąc w Sanoku nie można nie odwiedzić Muzeum Historycznego z jego unikalną kolekcją XV-wiecznych ikon. Znam to miejsce, ale kiedy tylko mogę zawsze tu wracam. Powrót do ikony to nie tylko odpoczynek od zawirowań i dziwacznych eksperymentów "nowoczesności", to także czas Spotkania.
W dużym pomieszczeniu zgromadzono ich ponad dwadzieścia. Rzędy barwnych prostokątów różnej wielkości, niczym drzwi do dziecinnych pokojów. Kolory przygaszone przez sześćset i więcej lat okadzeń i dymu cerkiewnych świec, ale trzeba odejść od pokusy "magii staroci" żeby doświadczyć "widzielnego znaku niewidzialnego", jak pisał o ikonie św. Jan Damasceński w VIII wieku. Myślenie magiczne to "nadawanie mocy" przez człowieka. Wiara to "oddanie mocy" Bogu.

Kieruję kroki bezpośrednio do najstarszej. Chrystus Pantokrator z Wujskiego w malachitowym płaszczu. Chrystus uważne spojrzenie kieruje wprost na mnie - nawiązując od razu bliską relację. Malachitowa zieleń płaszcza spływa do ukrytych stóp łagodnymi fałdami, których szczyty znaczone są delikatnie rozświetleniem. Doliny fałd są ciemniejsze, ale w istocie nie tracą światła. W ikonie zachodzi szczególna relacja między formą a treścią, między tym co "widzialne", a sferą dla samych oczu zamkniętą. W ikonie nie ma cienia, bo cień to brak światła, a tutaj wszystko jest światłem - ikona nie oddaje rzeczywistości widzialnej, tylko prowadzi do świata doskonałego. Stąd jej specyficzny i trudny do zrozumienia "język". Wydłużone postacie i oblicza podkreślają aspekt wertykalny - drogę w górę. Niebo to kierunek modlitwy, a ikona służy modlitwie, prowadzi wzwyż, jest "oknem, które łaska otwiera na świat doskonały". Zwykły kawałek deski z farbą i okruchami złota, upokorzona materia, ale jednocześnie zdumiewająca lekkość przeczącego prawom fizyki unoszenia. Droga w głąb.
Materia, która uwalnia się od swojego ciężaru, która... przestaje być materią?

W 1801 roku angielski fizyk Thomas Young wrzucił jednocześnie do stawu dwa kamienie. Koliste fale rozchodzące się z dwóch źródeł nakładając się na siebie utworzyły zadziwiający wzór, w pewnych miejscach ulegając wzmocnieniu, w innych osłabieniu. Wzburzona powierzchnia wody zachowuje się jak fala. Idąc tropem tego odkrycia Young wykazał doświadczalnie, że podobnie zachowuje się światło. Dowód Younga polegał na tym, że światło może interferować tak samo jak woda, dźwięk i inne fale. Young przepuścił światło świecy przez dwie ustawione jedna za drugą metalowe płytki z wąskimi szczelinami. W pierwszej płytce była jedna szczelina, w drugiej - dwie.
Zamiast spodziewanego efektu zwykłego rozproszenia światła, na ekranie pojawił się obraz jasnych prążków w regularnych odstępach. Young wnioskował, że światło najwidoczniej "ugięło się" przechodząc przez pierwszy otwór i rozchodząc się dalej niczym kolista fala trafiło na dwa otwory, w których nastąpiło kolejne ugięcie i tak powstałe dwie "fale" - nakładając się na siebie niczym fale od kamieni w stawie - dały obraz interferencyjny: nałożone grzbiety dały efekt wzmocnienia - jaśniejszy prążek, a nałożone doliny - ciemniejszy.
Odkrycie, że światło zachowuje się jak fala było zaprzeczeniem teorii Newtona sprzed stu lat, która głosiła, że światło tworzą cząsteczki - fotony.
Jednak prawdziwe kontrowersje doświadczenie Younga wywołało sto lat później, w świetle mechaniki kwantowej. Otóż okazało się, że nawet przepuszczane przez szczeliny aparatu Younga pojedyncze cząsteczki (np. elektrony) mogą zachowywać się jak fala - dając rozkład prążków a nie przypadkowego rozproszenia. Czy to możliwe, żeby cząsteczka mogła zachowywać się jak fala? - zdumiewali się fizycy kwantowi, ale eksperymenty stale dawały ten sam rezultat.
Było to jedno z pierwszych odkryć, które raz na zawsze zmienią sposób postrzegania rzeczywistości przez człowieka.
Jeszcze więcej pytań wprowadził Einstein, który odkrył, że cząsteczka przelatująca przez szczelinę może zachowywać się niczym fala albo jak materialna cząsteczka, a o tym jak się zachowa decyduje... sam fakt obserwacji, czy raczej "intencja" obserwatora. Fizyka małych cząsteczek pokazała zdumiewające mechanizmy, nie obserwowane w zwykłym świecie zjawisk makro. Kolejne doświadczenia dawały identyczny rezultat potwierdzając niezrozumiały "wpływ" układu odniesienia (obserwatora) na zachowanie się cząsteczki. Zatem to obserwator decyduje o zachowaniu się cząsteczki. Układy "makro" składają się z miniukładów "mikro", a więc rzeczywistość widzialna i tradycyjnie mierzalna, newtonowska, jest połączona ze światem, który zachowuje się inaczej niż do tego przywykliśmy.
Do tego doszło odkrycie Einsteina, że odległość obserwatora od obserwowanej cząsteczki nie ma znaczenia - zatem oddziaływanie istnieje w nieskończenie dużych układach odniesienia.
To zrodziło pytania natury filozoficznej: Czy obserwowana rzeczywistość może mieć charakter obiektywny, niezależny od obserwatora? W jaki sposób każdy najmniejszy element rzeczywistości powiązany jest z innym, dowolnie odległym?
Mechanika kwantowa usunęła więc ostry podział na obserwatora i obiekt obserwowany, a także na przyczynę i skutek! Straciło sens pytanie o to, GDZIE w danej chwili znajduje się atom albo JAK się porusza. Najpierw trzeba ustalić CO chcemy mierzyć - położenie czy ruch.

Czy zatem to, co dostrzegam oczami zależy od tego, co chcę dostrzec? Ależ to wstęp do relatywizacji wszystkiego - powiedzą obrońcy tradycyjnego modelu świata.
Monizm religii Wschodu (jednorodność substancji świata, brak podziału na ducha i materię) kłóci się z chrześcijańskim modelem świata, gdzie materia i duch, zło i dobro, ciemność i światło, prawda i fałsz - pozostają ostro odgraniczone. Czy aby na pewno? Wiele doświadczeń mistycznych w historii chrześcijaństwa, tezy średniowiecznych mistyków reńskich jak brat Eckhart, ale nawet wiele fragmentów pawłowego Listu do Rzymian - może potwierdzać te odkrycia fizyki kwantowej.

Być może nowego światła nabierają teraz słowa Jezusa z Ewangelii św. Łukasza (Łk 17,5): "Gdybyście mieli wiarę jak ziarnko gorczycy, powiedzielibyście tej morwie: Wyrwij się z korzeniami i przesadź w morze, a byłaby wam posłuszna."

Wiara pozostanie na zewnątrz fizycznych dowodów, bo jest "decyzją w stanie łaski", ale czy czy doświadczenie Younga z jego nowoczesnymi interpretacjami nie przybliży niektórym świata, który nie przecząc fizyce otwiera się na... właśnie na co?

"Czym jest prawda?" - spyta Piłat Jezusa na kilka godzin przed Jego śmiercią na krzyżu.
Może prawda jest elementem "rzeczywistości duchowej", a więc niedostępnej z poziomu obserwatora, który ma w sobie zawsze potencjał dwóch różnych odpowiedzi. Może opowiedzieć się za dobrem lub za złem, za prawdą lub za fałszem i zachować się jak elektron w szczelinie - albo jak fala, albo jak cząsteczka.

Kim jest obserwator "eksperymentu", jakim jest życie każdego człowieka? Co decyduje o wyborach jakich dokonujemy? Czy wiara jest decyzją czy łaską? Pochodzi "ode mnie", czy "z zewnątrz?"
To pytanie pojawiało się na moich spotkaniach z osobami cierpiącymi na zaburzenia i choroby psychiczne. Zastanawiałem się "czym" modli się człowiek, który nie ma zdrowego mózgu, dla którego wszystko jest złudzeniem, zniekształconą projekcją chorego mózgu? A co jeśli nawet wówczas istnieje "układ odniesienia" "obserwujący" chorego i nadal "współdecydujący" razem z nim?

Ikonę Chrystusa Pantokratora z Ujskiego pisał ponad 600 lat temu zamknięty w monastyrze mnich, w odosobnieniu, poszcząc i modląc się. Pokora pozostanie warunkiem każdego ważnego odkrycia i każdego dzieła.
Bóg jest niepoznawalny i żadne doświadczenie ani aparat nie da nam zrozumienia Jego natury. Ale tęsknota za Nim może prowadzić także drogami poznania naukowego.
Zamiast nauki i niekończącego się wywodu logiczno-teologicznego można podjąć inną drogę: stanąć przed bramą-ikoną i pozwolić sobie na krok... dać się poprowadzić.
Czy to ja sam decyduję o wyruszeniu w drogę?



Brak komentarzy:

Prześlij komentarz