niedziela, 2 grudnia 2012

Poglądy

                    Odpowiedział Bóg Mojżeszowi:
                           Jestem, KTÓRY JEST... 
                                                 (Księga Wyjścia 3,14) 


                           Głupi są z natury wszyscy ludzie,       
                           którzy nie poznali Boga.
                           Z dóbr widzialnych nie poznali Tego, KTÓRY JEST.
                           Patrząc na dzieła nie poznali Stwórcy.
                                                 (Księga Mądrości 13,1)


Droga doprowadziła do Kalwarii Zebrzydowskiej, jednego z najsłynniejszych sanktuariów maryjnych w Polsce, tak ważnego dla Jana Pawła II. Po sezonie klasztor jest cichy i pusty, "dróżki" prawie bez ludzi. Dobry klimat do pracy nad ikoną, pomyślałem, wyjmując z plecaka mój mały warsztat ikonowy. Miałem do skończenia ikonę Matki Boskiej Częstochowskiej. Trudna ikona, bo światło w niej jest bardzo delikatne, trudne do uchwycenia...

Praca przebiegała sprawnie, cisza prowadziła mnie na spotkanie z treścią otwierającą się za deską.
Wiele myśli przychodziło mi do głowy, ale starałem się dać pierwszeństwo modlitwie. To niełatwe. Myśli są moje, a modlitwa...? Czym ona jest?  Porzuceniem tego, co się zna? Zaparciem się siebie?

Przypomniały mi się słowa św. Jana Damasceńskiego, VII - wiecznego obrońcy ikon przed obrazoburcami, który tak pisał z klasztoru Mar Saba na Pustyni Judzkiej w jednym z listów do cesarza: "Ikona to widzialny znak niewidzialnego".

Czy ta definicja ikony coś wnosi? Czy jest definicją w naukowym sensie? A może tylko pewnym teologicznym przybliżeniem? Islam i protestanci odrzucą ikony przypisując im idolatrię, którą potępiał Mojżesz w pierwszym przykazaniu. Katolicy i prawosławni uzasadniają kult ikon Dogmatem Wcielenia, ale między odrzucającymi obraz w religii i korzystającymi z niego trwa spór.
A może milczący konflikt? Może ukrywana wojna?
Kiedy Polacy w 1612 roku wytoczyli armaty pod Moskwę i rozpoczęli obężenie Kremla, mieli na ryngrafach wizerunki Matki Boskiej Częstochowskiej. Czy byli zdziwieni widząc, jak obrońcy miasta obnoszą na murach w uroczystych procesjach ikonę Matki Boskiej Kazańskiej? Jedna i ta sama prosta, żydowska nastolatka pojawia się na sztandarach dwóch walczących ze sobą armii.
Zresztą Polska i Rosja toczą tą samą wojnę do dzisiaj, tylko narzędzia się zmieniają.

Pochylając się nad moją ikoną zastanawiam się, po czyjej stronie jest ta niewidzialna prawda ukryta za nią. Czy tą prawdę można wykorzystywać przeciwko komuś?

Konflikty między ludźmi i narodami są chyba nieuniknioną konsekwencją postępu historycznego. Podobnie było z Wieżą Babel - im większa rosła, tym budowniczowie słabiej się dogadywali. Może bierze się to stąd, że każdy człowiek, przyzwyczajony do własnych słabości woli żyć po swojemu, zamiast starać się te słabości w sobie pokonywać. A gdy ścierają się dwa róże przywiązania, wtedy konflikt jest nieuchronny.
Niemcy Hitlera walczyli o pokój dla świata. O swój własny pokój. Podobnie Rosjanie Stalina. A Polacy Piłsudskiego? Czy tragedia Wołynia nie miała początku w złych relacjach Polaków i Ukraińców w 20-leciu międzywojennym? Czy trwający konflikt polsko - litewski nie jest skutkiem niewielkiej empatii politycznej naszych rodaków, nieszczęśliwie połączonej z trudnym narodowym charakterem Litwinów?
Dość polityki.

Podobny charakterm ma konflikt między zwolennikami teorii ewolucji i kreacjonistami. Ci pierwsi twierdzą, że życie powstało przed milionami lat, na dnie wulkanów, w ciepłym błotnistym środowisku, gdzie pod wpływem sprzyjających warunków proste związki węgla i fosforu zaczęły agregować w aminokwasy i tą drogą powstało życie, a potem - w toku ewolucji - kolejno wszystkie żywe organizmy. Kreacjoniści wierzą, że życie powstało przez akt stworzenia - nie zajmują się naukowym dociekaniem jak było dokładnie - i że wszystkie gatunki, na czele z człowiekiem, popwstały od razu takie, jak żyją obecnie. Kreacjoniści nie odrzucają ewolucji w całości, ale nie zgadzają się z jej czystą darwinowską koncepcją. Zresztą okazuje się, że brak naukowych dowodów na potwierdzenie teorii ewolucji. Współczesne badania doszukują się coraz więcej luk i błędów w tej teorii. Według sceptycznych naukowców, życie na ziemi jest zbyt skomplikowanym procesem, co do jego pochodzenia i rozwoju, aby mogło mieścić się w wąskich ramach teorii ewolucji Darwina. Postanowili oni na początku 2012 roku wydać oświadczenie. Pod dokumentem pozostawiło swój podpis pięćset czternastu uczonych, z których stu pięćdziesięciu czterech to biolodzy, siedemdziesięciu sześciu, chemicy i sześćdziesięciu trzech fizycy.  W Ameryce na problem teorii ewolucji zwróciło uwagę 300 nauczycieli, którzy nawoływali do uwzględnienia w programach edukacyjnych także innych teorii. Ewolucja stała się niebezpiecznym aksjomatem, którego podważanie wiąże się z wykluczeniem ze świata nauki. Dlaczego? Otóż dramat polega na tym, że naukowy spór przechodzi w tym momencie w konflikt ideologiczny. Na całym świecie od wielu lat oficjalnie w podręcznikach pisze się o teorii Darwina. Uczy się tej teorii dzieci, a tysiące prac, książek, programów w mediach ją wykorzystują. Czy można wyobrazić sobie czym by było dla współczesnego świata przyznanie się do takiego błędu? Ile karier, ile biznesów, ile "czystych sumień" byłoby zagrożonych?
Problem jest tak głęboki bo spór ewolucjonizmu z kreacjonizmem kojarzony jest bezpośrednio z konfliktem poglądów chrześcijańskich i... - nazwijmy je tak - niechrześcijańskich. Zwolennicy kreacjonizmu uważają wszelkie istoty, jako boską kreację i odrzucają możliwość powolnego doskonalenia się gatunków i spontanicznego powstawania nowych. W USA w niektórych stanach doszło nawet do kilku zaskarżeń programów edukacyjnych nakazujących nauczania ewolucjonizmu. Na przykład sędzia z Harrisburg w Pensylwanii nakazał przywrócenie nauczania innych teorii.
Z pewnością świat ma trudny orzech do zgryzienia. Tymczasem woli trwać w tym, co dobrze zna i do czego jest przzwyczajony - do teorii, która jest wątpliwa.

Co na to sami naukowcy?
Prof. Duanet Gish, biochemik z Uniwersytetu w San Diego w Kaliforni pisze: 
Wykopaliska zaprzeczają teorii ewolucji. Ewolucjonistom potrzeba 100 milionów lat, żeby przejść od bezkręgowców do kręgowców. A w wykopaliskach z tak długiego okresu nie ma żadnych przejściowych form. Ryby pojawiają się nagle, przodków nie wykryto. Nie ma też przejściowych form od ryb do naziemnych. Nie wykryto żadnej skamieliny organizmu, w którym łapa rzekształca się w skrzydło. Nietoperze od razu były takimi, jakimi są dzisiaj.

Prof. Gary E. Parker (poprzednio gorący zwolennik i obrońca teorii ewolucji):
Nasz świat to odosobnione gatunki, nie połączone łańcuchem ewolucji. I to jest dowód aktu stworzenia. (...) Wykopaliska obalają teorię ewolucji i są świadectwem teorii stworzenia.

Prof. Giuseppe Sermonti (genetyk z Uniwersytetu w Palermo, wiceprezydent 14 Międzynarodowego Kongresu Genetycznego w Moskwie):
Nie powstają żadne nowe informacje genetyczne określające nowe cechy. Następuje jedynie wydzielenie pewnych genów z populacji. Samo mieszanie genów nie wpływa na powstanie niowych genów. Aby wywołąć ewolucję, potrzeba nowych genów, pełnych nowej genetycznej informacji. Nauka nie zna procesów produkujących nowe geny, czy to przez selekcję, przez mutację czy hodoiwlę.

Co zatem jeśli teoria ewolucji jest kłamstwem? Co czeka świat? Jakieś globalne uderzenie się w piersi i przyznanie do błędu?

W historii ludzkości wiele razy upadały królestwa, potęgi i naukowe koncepcje.

Oto cytat z uchwały Komitetu Centralnego Komunistycznej Partii Związku RAdzieckiego z 7 lipca 1954 roku:
W celu wzmocnienia naukowo-ateistycznej propagandy muszą być wykorzystane wszystkie różnorodne formy i środki oddziaływania ideowo-polityczego na ludzi pracy w ich ojczystych językach: odczyty, referaty, pogadanki, prasa, radio, kino i teatr.

Sedno etyki i moralności ateistycznego marksizmu wyraził kiedyś Leonid Breżniew, cytując słowa Lenina:
W naszym społeczeństwie wszystko jest moralne, co służy sprawie budowania komunizmu.

Historia konfliktów jest tak stara jak historia ludzkości i nie widać szans żeby to się zmieniło.

Pisząc ikonę w ciszy kalwaryjskiego klasztoru zastanawiam się  czy człowiek może spotkać się z drugim człowiekiem "ponad" swoimi poglądami...
Wierzę, że tak. Tylko potrzebne jest do tego światło spoza znanego nam świata.
I zaparcie się tego, kim się jest. Potrzebna jest modlitwa.




3 komentarze:

  1. Piękna ikona.

    OdpowiedzUsuń
  2. Tak, piekna... I wisi juz na swoim miejscu :)
    Romanie, nawet nie wiesz jak ten "kalwaryjski" wpis pasuje do pewnego "wewnetrznego" konfliktu. Omadlales go razem z ikona. To pewne.

    OdpowiedzUsuń
  3. Ta konkretna ikona, napisana wtedy, tam... jest mi szczególnie bliska. Mam jej zdjęcie na tapecie telefonu... patrzę na nią wiele razy dziennie. Wierzę, że ten "wewnętrzny" konflikt ma swoje rozwiązanie :)
    Pozdrawiam!

    OdpowiedzUsuń