Fragment książki „Droga Niedoskonałości (świętość ubogich)” Andre Daigneault, Wydawnictwo Karmelitów Bosych, Kraków 2010
"Każdy człowiek może zostać świętym w chwili, w której tego zapragnie, choć na zewnątrz, w oczach świata, jest tylko zlepkiem występku i błota.
Przez całe życie demony jego serca wykłócały się o niego i z całą gwałtownością swoich pożądań rzucał się w niezliczone miraże pychy i instynktów, na rozczarowujące i kłamliwe widma, jakimi są ludzkie namiętności - ale nadchodzi godzina, w której czuje się skończony. Jest zużyty, unicestwiony, pusty w środku.
Ta ruina, ten złodziej, ten pijak, ten wykolejeniec, ten zwyrodnialec, nieodwracalnie oddani swemu występkowi, chyba że nastąpi cud łaski - ale któż by jeszcze tego chciał? Już tylko Bóg może przygarnąć ten wrak. Jeszcze Bóg i tylko Bóg, nikt bowiem nigdy nie stoczy się zbyt nisko dla Boga!
Tę szmatę, tego wyrzutka, tego śmiecia, którego wy, ludzie, już nie chcecie, który już nie chce samego siebie - dajcie go Mnie, mówi Przedwieczny, niech tylko zechce pokornie uznać swą nędzę, nieść ją i walczyć. A wówczas to życie, okryte wstydem i hańbą w oczach wszystkich, spalę jak kadzidło.
Wszystko może stać się łaską, "nawet grzech", jak mawiał św. Augustyn. Nawet nasza zraniona seksualność i nasze nerwice - dodalibyśmy - pod warunkiem, że uczynimy je sposobnością do otwarcia, przyjęcia, dzielenia się. Popełnilibyśmy błąd, gdybyśmy je lekceważyli. Tak, powinniśmy nauczyć się robić dobry pożytek z naszych nerwic. One są materią świętości.
Ta droga słabości i niedoskonałości jest otwarta dla wszystkich poranionych, dla wszystkich biedaków miłości, dla tych wszystkich, którzy cierpią z powodu swoich słabości i wciąż na nowo upadają, ale na dnie swojej nędzy zachowują łaknienie świętości, wielkie pragnienie Boga, jakiego nigdy nie zdołała nasycić żadna ludzka radość, przyjemność.
Nasza ufność pośrodku tej walki dzięki Parakletowi jest tak wielka, że nie brak jej nawet w obliczu klęski. W życiorysach Ojców pustyni czytamy, że pewien mnich często nocą grzeszył przeciwko ciału, lecz po każdym upadku nie przestawał się modlić i wzdychać. Pewnego razu, gdy popełniwszy grzech, natychmiast powstał, by recytować Oficjum, zły duch, "zdumiony jego ufnością", ukazał się przed nim, pytając, czy się nie wstydzi stawać prze Bogiem w tym stanie. Mnich odpowiedział: "przysięgam, że nie przestanę się modlić do Boga przeciwko tobie, dopóki ty nie przestaniesz toczyć ze mną wojny, i zobaczymy, kto zwycięży - ty, czy Bóg".
Dzięki, Roman.
OdpowiedzUsuń