Szósty dzień nowenny do św. Antoniego i szósty dzień postu o samej wodzie. Hostia miała dzisiaj wyraźnie słodki smak. Intencja postu usprawiedliwia to wyrzeczenie, które niektórym wydaje się dziwaczne. Droga jest moją pustynią. Wracam myślami do wspomnień z moich samotnych pielgrzymich szlaków. To szukanie Boga za wciąż przesuwającym się horyzontem jest czasem szczególnego zdania się na Bożą Opatrzność. Wszystkie dotychczasowe pielgrzymki były dla mnie rekolekcjami. Chodziło o moje spotkanie z Bogiem. Teraz nie chodzi już tylko o mnie. Intencja, którą wyjawił nam Duch Święty sięga dalej. Będzie ją niosło trzech pielgrzymów, każdy z innego miejsca, przez około cztery miesiące. I jeśli pozwoli Dobry Bóg, spotkamy się w Asyżu 27 października 2010 roku.
Do Wadowic pojechałem pomagać lokalnej fundacji w projekcie organizacji sportowej imprezy dla szkół podstawowych i gimnazjów. Lubię wracać do Wadowic, więc gdy nadarza się okazja łączenia wyjazdu z moją pracą, jadę tam tym chętniej. Pracowaliśmy w piątek i sobotę nad strukturą projektu i harmonogramem, w niedzielę miałem przed wyjazdem trochę wolnego czasu. Postanowiłem udać się do bazyliki na wadowickim rynku. Na placu uwagę zwracają rusztowania i robotnicy krzątający się przy budynku sąsiadującym z kościołem. Od miesiąca trwa remont i przebudowa domu Karola Wojtyły. Za cenę 20 milionów złotych cała kamienica stanie się w ciągu dwóch lat nowoczesnym muzeum, które ma być wyposażone w multimedialne atrakcje na wzór tych z Muzeum Powstania Warszawskiego. Gdzieś w środku pojawia się troska o to, żeby skromne mieszkanie Karola pozostało takie, jakim było kiedyś, bez plazmowych ekranów i wspaniałych gablot mówiących w dziesięciu językach. Ale świat domaga się dzisiaj, aby głos świętych brzmiał językiem współczesności. Oby ten język umiał wyrazić to, co sercem i swoim przykładem chciał nam przekazać nasz wielki rodak.
W bazylice nie ma zbyt wiele osób. Kierując się do Kaplicy Matki Bożej Nieustającej Pomocy kątem oka dostrzegam w lewej nawie postać klęczącą przy papieskiej chrzcielnicy. Mimowolnie zbliżam się i siadam w ławce z różańcem w ręku. Ubrany na czarno skośnooki turysta z aparatem fotograficznym na szyi klęczy z ręką położoną na kamiennej chrzcielnicy. Na twarzy z przymkniętymi oczami maluje się spokój głebokiego skupienia, bez śladu napięcia, jakby wsłuchiwał się w głos płynący z kamienia. Postać pozostaje tak dłuższą chwilę bez ruchu. Odmawiając różaniec spoglądam na modlącego się turystę, urzeczony wiarą tego człowieka.
Po wyjściu z kościoła zastanawiam się, czy powinienem pójść do księdza proboszcza. Chciałbym przedstawić mu intencję naszej pielgrzymki i posłuchać co ma na ten temat do powiedzenia. Może usłyszę jakąś wskazówkę, albo uwagę, którą włączymy do planu naszej drogi. Z drugiej strony obawiam się, że jest jeszcze za wcześnie, że to dopiero pomysł z naszkicowaną koncepcją i moja wizyta może wypaść dziwacznie, jak rodzaj chwalenia się albo szukania jakiegoś wsparcia. Podchodzę jednak do drzwi plebanii i naciskam dzwonek. Głos gosposi pyta czy sprawa jest pilna i kogo ma przedstawić. Bąkam, że jestem pielgrzymem, który chce porozmawiać z księdzem. Na pytanie w jakiej sprawie przychodzę nie mam już odpowiedzi. Gosposia się rozłącza i stoję na schodach niepewny czy ktokolwiek mi otworzy. Po minucie drzwi się otwierają, poznaję księdza proboszcza. Jego spojrzenie jasno określa, że nie mam wiele czasu.
- Słucham pana.
- Chciałbym o czymś księdzu powiedzieć. Nie zajmę dużo czasu. Mogę wejść?
Niepewnie cofa się w drzwiach robiąc mi miejsce na przejście.
- A więc jaka to sprawa?
- Jestem pielgrzymem... a właściwie jest nas trzech i podjęliśmy się zorganizowania w przyszłym roku pielgrzymki. Chcemy z trzech miejsc dojść do Asyżu. Chodzi o upamiętnienie przypadającej w przyszłym roku trzydziestej rocznicy Światowego Dnia Modlitwy o Pokój. Idąc do Asyżu w samotnych pielgrzymkach z Fatimy, Jerozolimy i Moskwy, chcemy głosić cztery prymaty cywilizacji miłości Jana Pawła II i modlić się o to, żeby odeszły egoizmy i podziały, które dzielą ludzi, narody i kościoły, prowadzą do konfliktów i niszczą godności człowieka.
Podaję księdzu wydrukowany tekst naszego przesłania i mapę, na której trzy pielgrzymie szlaki na tle konturów Europy układają w kształt litery tau, którą podpisywał się św. Franciszek.
Ksiądz zakłada okulary i przygląda się mapie, po czym poruszając ustami wolno czyta przesłanie. Na jego twarzy pojawia się zdziwienie. Podnosząc na mnie wzrok zdejmuje okulary.
- To jest niezwykłe – jego twarz nie zdradza żadnych emocji – ale skąd ja mam wiedzieć kim pan jest i czy to wszystko prawda? Różni ludzie tu przychodzili, różne pomysły przedstawiali. Ja już nie odróżniam uczciwych od nieuczciwych. Każdy za swoim tylko patrzy i drugiego wykorzystuje.
- Przychodzę tu po to, żeby zamówić mszę w intencji naszej drogi. Jeden z nas w drodze z Moskwy będzie przechodził przez Kraków i Wadowice, chielibyśmy, żeby parafianie wiedzieli o naszej pielgrzymce i włączyli się w nią swoimi modlitwami. Teraz tylko przedstawiam księdzu nasz pomysł.
- A ta Moskwa skąd się wzięła? Fatimę i Jerozlimę rozumiem, ale skąd Moskwa?
- Moskwa to wielkie niespełnione marzenie papieża. Jedyna pielgrzymka, której nie zdołał odbyć. Przeszkodziły podziały między Wschodem i Zachodem i brak przychylności Cerkwi Prawosławnej. Bliskie Janowi Pawłowi II wezwanie fatimskie do modlitwy za Rosję też się z tym łączy. Poza tym Fatima i Moskwa to dwa rozciągnięte nad Europą ramiona, a Jerozloima to fundament, na którym spoczywają stopy...
- Dobrze. Więc gdy już będzie więcej wiadomo proszę przyjść do mnie. Coś pomyślimy. To fantastyczne – wydaje się że na twarzy księdza pojawia się przelotny uśmiech – coś pomyślimy.
Gdy drzwi za księdzem się zamykają i zostaję sam na schodach, wydobywa się ze mnie westchnienie ulgi.
Gdy zamyślony przechodzę przez plac, na ławkach przy fontannie siedzi grupa młodzieży. Śmiejąc się ocierają z ust krem z kremówek i rzucają czasem okruchy wszędobylskim gołębiom.
(projekt tekstu przesłania pielgrzymki IDZIE CZŁOWIEK)
Idziemy do Asyżu w pielgrzymce pokoju. Niosąc przesłanie miłości z Fatimy, Moskwy i Jerozolimy, pragniemy aby ustąpiły egoizmy i podziały, które niszczą godność człowieka, prowadzą do konfliktów i coraz bardziej zagrażają całej ludzkości.
25 lat temu przedstawiciele religii i kościołów z całego świata przyjęli zaproszenie Jana Pawła II do wspólnej modlitwy o pokój w miejscu, gdzie osiem wieków temu pewien człowiek pokazał, że droga do naprawienia świata zaczyna się w sercu każdego z nas.
Tamto spotkanie jest dla nas jednym z najważniejszych wydarzeń w historii ludzkości i misją, którą kontynuujemy.
Dziś, po 25 latach, nie tylko pokój jest naszą troską. Wszyscy stoimy wobec nowych problemów, których eskalacja może mieć gorsze skutki dla ludzkości niż zbrojny konflikt. Modlimy się o świat, w którym człowiek jest ważniejszy niż przedmiot, w którym wspólne wartości cenione są wyżej niż osiągnięcia techniki, gdzie „być” znaczy więcej niż „posiadać” i gdzie miłosierdzie góruje nad sprawiedliwością, która bez miłosierdzia staje się łatwo narzędziem do osiągania indywidualnych celów jednych przeciwko drugim.
Wierzymy, że przyjęcie tych czterech prymatów „cywilizacji miłości” wymienionych przez Jana Pawła II odsunie widmo kryzysu, które zawisło nad ludzkością.
Wierzymy, że nie ma pojednania bez przebaczenia i poświęcenia, dlatego pragniemy aby do naszej pielgrzymki dołączyli ci, którzy niezależnie od praktykowanej religii czy wyznawanego światopoglądu, wierząc w nasze wartości i sens naszej drogi, gotowi są wesprzeć modlitwą nasz wspólny cel: jedność całej ludzkiej wspólnoty przez pokój i miłosierdzie.
Pozdrawiamy pokojem i dobrem,
Dominik, Wojtek i Roman
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz