wtorek, 12 października 2010

modlitwa

Pociągają mnie święci. Ich życie, pełne mistycznych doznań i heroicznych czynów, otwiera świat, do którego sam chcę należeć. Przecież liczy się tylko niebo, a tu, na ziemi, sens ma tylko to, co do nieba prowadzi. Ale gdy za przykładem jakiegoś świętego przychodzi mi zmierzyć się z pierwszym poświęceniem na drodze do świętości, okazuje się, że nie jest ono wcale romantyczne i wzniosłe. Ból przeraża swoją realnością i nie pozwala skupić się na modlitwie. Lęk i poczucie osamotnienia paraliżują i nie pozwalają zrobić kroku. Zwyczajny brak nadziei na poprawę losu i nieuchronność kolejnej klęski przychodzą jak mgła, w której nie widać Boga, niczego nie widać.
Mam przyjaciela, który od dziecka choruje na schizofrenię. Wiem, ile znaczy dla niego mój krótki telefon, ale czasem nie mam odwagi dzwonić, bo boję się tego, co usłyszę. O czym mówić z osobą, która nie zna innego świata poza mgłą?
Gdy zadzwoniłem kilka dni temu, poczułem jego wdzięczność.
– Nie jest tak źle – mówił śmiejąc się – Najważniejsze, że biorę zastrzyki w domu, że nie jestem w szpitalu.
Poczułem, że rozmawiam z nauczycielem. Mówi, że słabość nie przeszkadza w działaniu, że pozorna klęska oznacza zwycięstwo. Mgła jest po to, żeby przez nią przedarł się do nas Bóg. Gdyby nie ciemność, nie widziałbym światła, bez burzy nie zachwycę się tęczą, bez bólu nie poczuję radości. Nie zostanę maryjnym księdzem na Jasnej Górze. Nikt nie wyda moich wierszy. Nie znajdę nawet pracy, jestem za słaby. Jestem na rencie i opiekuje się mną mama. Chcę jej pomagać jak potrafię i dokąd potrafię.
Obdarzając wiarą Bóg nie usuwa przeciwności, które są jak szczeble drabiny do nieba. Wytrwałe podciąganie się na każdym z nich może nie dawać poprawy losu, nie uwolni od trosk. Ale przecież wiem, że to jedyna droga, że na jej końcu jest radość doskonała w świecie, do którego tak tęsknię.

Może bez cierpienia nie dostrzegłbym Ciebie?
Może w życiowym powodzeniu zapomniałbym o Tobie?
Skoro tak, przyjmuję mój los i zdaję się na Ciebie!
Boże! Nie wiem o co Cię prosić.
Sam wiesz czego mi teraz potrzeba.
Kochasz mnie, więc daj mi poznać moje potrzeby.
Nie mam już odwagi prosić ani o ulgę, ani o krzyż.
Przez swoje miłosierdzie przyjdź do mnie teraz i pomóż mi!
W Twoim milczeniu i w Twojej mgle
oddaję się teraz Twojej świętej woli.
A więc na tym polega ofiara z siebie?
Całą nadzieję, całą ufność oddaję Tobie.
Nie mam innego pragnienia poza wypełnianiem Twojej woli.
Proszę, naucz mnie jak się modlić.
Módl się razem ze mną.
Módl się sam we mnie!

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz