czwartek, 7 października 2010

Trójca

Łagiewniki to nazwa kojarząca się powszechnie z Krakowem, świętą Faustyną i Bożym Miłosierdziem, ale ja poznałem inne Łagiewniki. Kiedyś uboga osada wśród lasów historycznego województwa łęczyckiego, a dziś administracyjna część Bałut, położona na peryferiach tej najuboższej bodaj dzielnicy Łodzi. Miejsce zaskakujące spokojem okalających je lasów, żywicznym powietrzem i wielką różnorodnością ptaków. Dostrzegając krajobrazowe uroki tego zakątka, władze Łodzi połączyły go z łódzką metropolią asfaltową nitką, nazywając ją ulicą Wycieczkową i wydzielając specjalne połączenie autobusowe z dworca Łódź Fabryczna. Gdy trafiłem tam po raz pierwszy, spacerując po lesie odkryłem dwie drewniane kapliczki wzniesione trzystu lat temu. Jedna była poświęcona świętemu Antoniemu, a druga, mniejsza, świętemu Rochowi. Wtedy po raz pierwszy zetknąłem się ze świętym Rochem. Dziwny to święty, bardzo skromny i niewiele o nim wiadomo, ale w jakiś sposób jego historia zaciekawiła mnie na tyle, że stałem się odtąd częstym gościem w drewnianej kapliczce otoczonej łagiewnickim lasem.

Roch urodził się pod koniec XIII wieku we francuskim Montpellier, jako długo oczkiwane dziecko w zamożnej rodzinie, lecz już jako chłopiec traci oboje rodziców. 100 lat po świetym Franciszku Europa nadal żyje przesłaniem biedaczyny z Asyżu. Być może pod jego wpływem młody Roch sprzedaje cały majątek, rozdaje ubogim i z pielgrzymim kijem w ręku rusza w pieszą drogę do Rzymu. We włoskim Aquapendente zatrzymuje go epidemia dżumy. Bez wahania oddaje się posłudze chorym. Jego wielkie poświęcenie, które Bóg wynagradza łaską uzdrawiania, zjednuje mu opinię świętego, przed którą woli uciec i kontynuuje swoją drogę nawiedzając kościoły, gdzie opiekuje się chorymi i ubogimi. W miejscowości Piazenza znów napotyka epidemię. Pielęgnując chorych sam zaraża się chorobą i żeby nie być ciężarem dla innych oddala się do lasu, w miejsce odosobnione, gdzie modli się do Chrystusa. Legenda mówi, że w leśnej głuszy odnajduje go myśliwski pies należący do pewnego rycerza. Pies kradnie chleb z pańskiego stołu i zanosi do lasu, co zwraca uwagę rycerza, który odkrywa, że chleb przeznaczony jest dla chorego biedaka. Roch wraca do zdrowia w domu rycerza, który dzięki niemu przechodzi nawrócenie. W drodze do Francji Roch zostaje schwytany na granicy i posądzony o szpiegostwo na rzecz Włoch. Poddawany torturom nie chce zdradzić jakiego króla jest wysłannikiem i umiera w więzienym lochu. Dopiero po śmierci wychodzi na jaw prawdziwa tożsamość więźnia. Okoliczni mieszkańcy dostrzegając świętość pielgrzyma ujmują się za nim i uroczyście chowają go w parafialnym kościele, skąd relikwie Rocha trafiają wkrótce do Wenecji, gdzie czczone są do dziś. Kult św. Rocha szerzy się szybko w Europie, docierając do najodleglejszych jej zakątków, w tym do Polski.

Kapliczka zachowała się w dobrym stanie. Niskie wejście przypomina czasy, w których przechodząc przez próg nie sposób było zapomnieć o pokłonie. Z małych okienek w bocznych ścianach wpadają do środka promienie słońca, w których tańczą drobinki kurzu. Na skromnym ołtarzu stoi mały żelazny krucyfiks, a wyżej powieszono współczesny obraz przedstawiający Rocha w pielgrzymim stroju z kosturem w dłoni. Obok pies niesie w pysku okrągły bochenek chleba i wpatruje się w świętego.

Bałuty z ich prostotą i szarymi, niepozornymi kamienicami okazały gościnę naszej pracowni pisania ikon, która działa tutaj od ponad roku. Potok pilnych spraw tego świata omija to miejsce, dając tutejszym mieszkańcom czas na zwyczajne życie, a nam ciszę potrzebną do tworzenia ikon.

Czasem wędrujemy z ikonami w różne miejsca Polski i wystawiamy się przy kościołach albo na odpustach. Czasem piszemy ikony na specjalne zamówienie dla katolickich księgarń albo dla indywidualnych osób, które pragną obdarować kogoś świętym wizerunkiem malowanym temperą na desce albo w domowym zaciszu modlić się do swojego patrona. Każda ikona to dla nas nowe doświadczenie, okazja do doskonalenia warsztatu i nowa historia, która zaczyna się od przycięcia prostokątu czereśniowej deski.
Każda osoba, przed którą otworzył się świat ikon, słyszała o ikonie Świętej Trójcy Andrzeja Rublowa, średniowiecznego ikonografa i teologa ikony. Tradycja prawosławna uczyniła z tej ikony wzór duchowej i warsztatowej doskonałości, tworząc swoisty kanon, łączący piękno Praobrazu i prawdę Bożej mądrości.
Piękno, które zawsze wywodzi się od Boga, jest dziełem Ducha, dlatego osoba tworząca ikonę jedynie użycza swojej dłoni dziełu, które w istocie powstaje z Bożego natchnienia. Nie zdejmuje to z ikonografa obowiązku pokornego doskonalenia się w malarskiej technice, przeciwnie – nakłada tym większą odpowiedzialność. To współdziałanie z Bożą wolą podczas tworzenia ikony jest możliwe dzięki towarzyszącej pracy modlitwie do postaci z ikony. Dojście do warsztatowego poziomu, który pozwala na napisanie kanonicznej kopii „Trójcy Świętej”, tej „ikony ikon”, wymaga długiej praktyki i otwarcia się na Bożą łaskę.
Dlatego gdy otrzymaliśmy zamówienie na wykonanie ikony „Trójcy Świętej”, poczuliśmy radość z tego wyróżniena, ale jednocześnie bojaźń przed wielkim wyzwaniem i głębią Bożej tajemnicy objawionej w Trzech Osobach.
Studiując prace Paula Evdokimowa poświęcone ikonie „Trójcy Świętej” czułem jak przestrzeń Bożego piękna coraz szerzej otwiera się przede mną, wyprawiając mnie w podróż do miejsc, których nigdy nie spodziewałem się odkryć. Ikona obrazuje biblijną scenę odwiedzin trzech wędrowców w domu Abrahama.

Jedyną zasadą łączącą nicość i byt jest zasada trynitarna. Stanowi ona niezachwianą podstawę jednoczącą to, co osobowe, z tym, co wspólnotowe i wszystkiemu nadaje sens ostateczny i wystarczający. Dogmat głosi: Trzy osoby i jedna natura. Ta wizja pełni Boga w trzech Osobach promieniuje prawdą absolutnej różnorodności i absolutnej jedności, zjednoczonych nie po to żeby konkurować czy się wyróżniać, ale po to, żeby doskonale współistnieć i zawierać się w sobie. Evdokimow pisze, że „Każda Osoba Trójcy jest jedynym sposobem posiadania tej samej istoty, otrzymywania jej od Innych, dawania jej Innym, a przez to – ustanawiania Innych”.
Jeden jest samotnością w bogactwie nadmiaru, dwa to poszukiwanie, droga łącząca, trzy zaś – liczba, która przezwycięża podział i odnajduje pełnię.
Jeśli chrześcijaństwo jest „naśladowaniem Bożej natury”, jak pouczają ojcowie Kościoła, to kościół absolutny Trzech Osób Boskich staje się wzorem i obrazem przewodnim ziemskiego Kościoła ludzi, będącego wspólnotą wzajemnej miłości, jednością w różnorodności, połączeniem wszystkich ludzi w jednej naturze Chrystusa Zbawiciela.
Trzej Aniołowie, wysmukli i zwiewni, są doskonale równi, mimo subtelnych różnic w kolorach szat i gestach. Równość aniołów wyrażona jest tak silnie, że nie istnieje żadna reguła określająca tożsamość poszczególnych Osób. Część badaczy ikon uznaje, że środkowy anioł, w ciemnopurpurowej szacie, to Syn. Wskazywałby na to kolor szaty - ciemna czerwień to znak królowania i jednocześnie symbol miłości i męki Chrystusa. Kierując dłoń w stronę kielicha środkowy anioł pochyla się w stronę anioła po lewej stronie, okrytego przezroczystą szatą, co może wskazywać na nieuchwytność Boga (hebrajskie „hawel” oznacza coś nieokreślonego, nieprzewidywalnego, niewyrażalnego). Jednak symbole umieszczone w tle nad każdym z aniołów wskazują na coś innego. Nad lewym aniołem wznosi się budynek, który może symbolizować dom, Kościół, a więc Ciało Chrystusa. Środkowy anioł umieszczony jest pod drzewem Życia, z którego „spadł” Adam, co wskazywałoby na Boga Ojca. Jedynie anioł po prawej stronie, odcinający się na tle skalnego wyniesienia, nie pozostawia wątpliwości. Góra to symbol Ducha, znak góry Tabor, wyniesienia na prorocze szczyty. Delikatność linii anioła z prawej strony ma w sobie coś macierzyńskiego. Jest Pocieszycielem, ale także Duchem Życia. Jest tym, który daje życie i od którego wszystko bieże początek. Od anioła po prawej stronie zaczyna się ruch połączonych na ikonie postaw i gestów. Przez jego pochylenie w i poryw całej istoty, tchnienie Ducha przechodzi od Ojca na Syna i w Jego wyprostowanej postawie, która wyraża gotowość na przyjęcie krzyża, odnajduje wypełnienie zbawczego planu.

Chrystus na ikonach zawsze wyróżniony jest wpisanym w nimb krzyżem, w którego ramionach umieszcza się trzy greckie litery oznaczające „Jahwe” czyli hebrajskie „jestem”. To odróżnia Go od świętych, których nimby wypełnione są tylko złotem Bożej chwały. Na Ikonie trójcy żaden z aniołów nie ma takiego wyróżnienia, identyczne są także ich berła. Nie wiemy zatem kim jest Ojciec a kim Syn. Ten genialny zabieg Rublowa nie pozwalający jednoznacznie wskazać Boga, zabiera komfort „wiedzy” i wyprawia ludzki rozum na trudne poszukiwania Tego, „którego nikt nie widział”. Z jakiegoś powodu ludzki umysł domaga się zawsze jednoznacznej odpowiedzi. Chcemy wiedzieć co jest dobre, a co złe, oddzielić prawdę od kłamstwa, sprawiedliwego od grzesznika. Pragniemy przestrzegać zasad, które otworzą nam drogę do Boga ale szukając Boga w samym wypełnianiu przykazań dochodzimy do faryzeizmu uczynkowości. Trójca to znak pełni w różnorodności, prawdy ponad podziałami, prymatu miłosierdzia nad sprawiedliwością.
Życie człowieka na ziemi polega na dokonywaniu wyborów, a te wymagają dokonywania ocen. Ikona Trójcy Świętej pokazuje, że każda ocena dokonywana przez człowieka jest niedoskonała. Pozostawienie Bogu naszych życiowych decyzji, całkowite zdanie się na Jego wolę – oto droga do świętości, którą otworzył przed nami Chrystus słowami:
“Jeśli kto chce iść za Mną, niech się zaprze samego siebie, niech co dnia bierze krzyż swój i niech Mnie naśladuje!”

Po tygodniu pracy przyglądałem się ukończonej ikonie. Byłem zdumiony efektem, który z pewnością dalece przewyższał moje własne umiejętności. Zgodnie z tradycją twórca ikony powinien jako pierwszy modlić się do ikony umieszczając ją na ołtarzu.
Owinąwszy starannie ikonę w białe płótno zapakowałem ją do plecaka i wybrałem się do Łagiewnik. Nie wiem dlaczego wybrałem to miejsce, ale kroki skierowałem do kapliczki św. Rocha.

Nie potrafię odgadnąć związku Świętej Trójcy, tego szczytu teologicznej mądrości, z prostym i niepozornym świętym w jego lichej kapliczce ukrytej w łagiewnickim lesie.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz