Poetę spotkałem na odpuście Wniebowzięcia Matki Bożej w Kalwarii Zebrzydowskiej.
Moją sztalugę z ikonami od jego kocyka oddzielała żebrząca Cyganka z dzieckiem na ręku. Ekspozycja ikon prezentowała się okazale. Duży napis antyczną czcionką informował, że ikony pisane są tradycyjną techniką tempery jajowej na starej desce. Słońce odbite od złotych nimbów przyciągało wzrok przechodniów, którzy przystawali i przyglądali się z zaciekawieniem jak kładłem na twarzy Madonny kolejne warstwy rozjaśnień – nic tak nie przyciąga uwagi jak praktyczny pokaz malarskiego warsztatu. Pierwszy znalazł nabywcę Archanioł Gabriel na złotym tle. Rozszczebiotana starsza pani z Łodzi w dowód wdzięczności obdarowała mnie kawą.
Co jakiś czas spoglądałem na siedzącego na murku poetę. Na kocyku przed sobą rozłożył tomiki poezji, skromnie wydane własną metodą z użyciem ksero. Wciśnięty miedzy Cygankę i oblegany przez dzieci aparat do waty cukrowej był ledwo widoczny dla tłumu przesuwającego się wąską uliczką wzdłuż kolorowych straganów.
Cyganka potrząsała kubkiem, do którego co chwila ktoś wrzucał drobne pieniądze. Poeta siedział zatopiony w lekturze, samotny, niezauważony przez przechodniów. Tylko czasem powiew wiatru smętnie podnosił kartki jego tomików. Zaczytany poeta obudził moją ciekawość i być może zrobiło mi się go żal. Postanowiłem kupić jego tomik i zamienić z nim kilka słów. Wyczułem moment, gdy ruch trochę zelżał i podszedłem. Podniosłem z kocyka żółty zeszyt zatytułowany „Śladami świętych”.
Spojrzał na mnie znad książki i uśmiechnął się łagodnie.
- To mój ostatni tomik. Zapis z moich wędrówek po krakowskich kościołach.
Na trzydziestu pięciu stronach pomieściło się 16 wierszy pisanych w krótkich wersach. Nawet poszczególne słowa wydawały się krótkie, jakby celowo pozbawiono je ornamentów.
Zatrzymałem się na wierszu pt. „Furta”
Jezu!
otwórz fiołkiem rany
I z troską tam, gdzie świątynia
Dziewczęcej urody Pani
Dziecko na ręku trzyma
Śpiew szczygła trąca perłami
Spojrzałem na poetę. Siedział przede mną łagodnie uśmiechnięty i patrzył mi prosto w oczy. Zaimponowała mi odwaga tego człowieka. Mówić prosto o tym, co się czuje. I tak żyć. Poczułem, że bardzo potrzebuję takiej odwagi i takiej szczerości. Chciałem jakoś wesprzeć poetę. Niezgrabnie wyjąłem banknot.
- Widziałem, że ikony sprzedają się dobrze – w jego uśmiechu nie było cienia zazdrości.
- Tak, miałem kilku klientów. Widać je z daleka. Ekspozycja to ważna rzecz.
Mimowolnie obaj spojrzeliśmy na kocyk z tomikami.
- Myśli pan, że gdybym to lepiej pokazał, znaleźliby się chętni?
- Możnaby umieścić to wyżej, dodać jakiś napis, który przyciągnie uwagę. Zrobiłem tak z ikonami i wtedy zaczęły się sprzedawać.
Już chciałem dodać, że przez wiele lat pracowałem ucząc technik sprzedaży, ale zamilkłem zawstydzony.
Wróciłem na swoje stoisko i po chwili sprzedałem Matkę Bożą na ciemnoniebieskim tle. Wiedziałem, że kontrast ciemnego błękitu i złota przyciągnie czyjąś uwagę.
Spojrzałem na poetę. Siedział samotny, zatopiony w lekturze. Obok przelewał się kolorowy tłum pielgrzymów. Cyganka potrząsnęła kubkiem z monetami.
Upadły anioł człowiek pokolenia
Twarz kryje w skrzydłach na wyspie Ikaria
W cieniu epoki w oktawie zaćmienia
Rozdziera szaty prorok stary wariat
(fragment wiersza "Upadły anioł")
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz