sobota, 7 marca 2015

John

Ciężko się idzie przez Anglię, mokry plecak, chlapią samochody. Za to ludzi spotyka się niezwykłych. Do Preston w zachodniej Anglii wchodziłem przy wieczornej mżawce. Dla pielgrzyma duże miasto niekoniecznie przekłada się na większą szansę noclegu. Przed kościołem podeszli do mnie ludzie. Od razu znalazła sie pani gotowa wziąć mnie na nocleg do swojego domu. Tak poznałem Margaret. Rozmowa w wiktoriańskim salonie przy kominku, potem kąpiel, puszyste ręczniki, ciepła kolacja i biała pościel. Od tamtego spotkania minęło już ponad pół roku, ale nadal utrzymujemy kontakt przez listy. Jej mąż był podczas wojny mechanikiem w RAF, znał polskich pilotów. Wczoraj dostałem list od Margaret. Oprócz dwóch kartek zapisanych starannym pismem był w kopercie obrazek z modlitwą za beatyfikację pewnego człowieka, który na zdjęciu wygląda trochę jak uśmiechniety rastaman.
Tekst brzmi następująco:

JOHN BRADBURNE

Mistyk, poeta, przyjaciel trędowatych. Urodzonyw Anglii, w 1921 roku, służył podczas II wojny światowej w oddziałach Gurków na Malajach i w Birmie. Przeszedł nawrócenie podobnie dramatyczne jak św. Paweł i został wędrownym poszukiwaczem (pilgrim seeker), najpierw z benedyktynami, potem u kartuzów, ale do końca pozostał w stanie świeckim. Poszukiwania woli Bożej prowadziły go przez Anglię i Europę, Ziemię Świętą, głównie pieszo. W 1962 roku przybył do Afryki “szukać jaskini” w Zimbabwe. Zamiast tego znalazł osadę trędowatych Mutemwa. Tam zaczął opiekować się osiemdziesięcioma trędowatymi, oddając im swoje życie aż do śmierci 5 września 1979 roku.

Podczas pogrzebu zauważono, że z dołu trumny na posadzkę wydostaje sie krew. Po otwarciu okazało się, że ciało nie miało żadnych zranień, żadnego miejsca skąd krew mogłaby wypływać. Przy okazji okazało się, że ciało nie jest ubrane w habit franciszkański, co było przywilejem świeckich franciszkanów i ostatnią wolą Johna. Ciało ubrano w habit i pochowano.

Od jego śmierci pojawiło się wiele znaków świętości zmarłego: znaki, uzdrowienia z chorób, wysłuchane modlitwy. Ale najważniejsze, że wiele osób nawraca się przez świadectwo życia tego prostego, niezwykłego człowieka.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz