czwartek, 29 marca 2012

Przebaczenie

Podczas czteromiesięcznej wędrówki z Jerozolimy, Fatimy i Moskwy do Asyżu na trzech samotnych szlakach przekraczaliśmy granice państw, religii i światopoglądów. Otwierali nam swoje domy i świątynie Palestyńczycy, Żydzi, Turcy, Ormianie, Kurdowie, Grecy, Albańczycy, Serbowie i Włosi, Portugalczycy, Rosjanie, Francuzi, Polacy, ludzie wierzący w Boga i niewierzący. Każdy opowiadał swoją historię, często tragiczną. Przeszliśmy przez mur strachu i wrogości w Betlehem, przekroczyliśmy mur dzielący stolicę Cypru, przechodziliśmu przez elektryczne bramy pięknych posiadłości i strzeżonych osiedli, przez niewidzialne ściany nienawiści oddzielające wsie na Bałkanach, ale widzieliśmy też w wielu krajach młodych ludzi w takich samych żółtych koszulkach FC Barcelony z napisem Leo Messi. Wymienialiśmy adresy na FaceBooku i uczyliśmy się słowa chleb w swoich jezykach.

Tak po 104 dniach samotnego pielgrzymowania doszliśmy do Asyżu na wspólną modlitwę o pokój, w której uczestniczyli przedstawiciele religii z całego świata zaproszeni przez Benedykta XVI do miasta Franciszka, proroka pojednania. Asyż okazał się dla nas tylko etapem. Wezwanie do wyruszenia w drogę odezwało się znowu, silniej niż kiedykolwiek.

Dziś inaczej patrzę na konflikty i wrogość między ludźmi i narodami. Wiem, że każdy ma swoją historię, swój ból i swoją godność. I swoje marzenia. Dzisiaj marzy mi się, żeby każdy człowiek zanim wskaże winnego własnej krzywdy, spojrzał w swoje serce. W ciszy samotnej drogi można zobaczyć, że mój wróg też kiedyś został skrzywdzony. Przebaczenie to może najtrudniejsza rzecz. Dlatego nie jest możliwe przebaczyć mocą samego człowieka.

Przebaczenie jest dziełem Bożego Miłosierdzia, jakkolwiek pojmowalibyśmy Boga - i jest otwarte dla wszystkich. W palestyńskim Jerychu, gdzie głodny i zmęczony szukałem pod meczetem pożywienia i noclegu, do swojego domu zabrał mnie Salam (po arabsku "pokój"), palestyński żołnierz. Ugościł mnie jakbym pielgrzymował do Mekki i dał mi wszystko czego potrzebowałem. Opowiadał, że w islamie pierwsze imię Boga to "Rahman", czyli "Miłosierny". Potem modliliśmy się razem, choć każdy na swój sposób, on na dywaniku składając pokłony na Wschód, a ja klęcząc z różańcem w ręku. Był bardzo ubogi, ale dał mi w prezencie gipsowy odlew kiści winogron z wpisanymi po arabsku w 99 owoców imionami Boga.
Dwa tygodnie później po przejściu Samarii i Galilei przyjął mnie w swoim domu w Hajfie prof. Szewach Weiss, były Przewodniczący Parlamentu Izraela i Jerozolimskiego Instytutu Yad Vashem, Ambasador Izraela w Polsce i przy ONZ. Gdy mówiłem mu o prymatach cywilizacji miłości, które trzech pielgrzymów niesie do Asyżu, z których najważniejszy jest prymat miłosierdzia przed sprawiedliwością, odchylił się w swoim fotelu i w zamyśleniu powiedział, że prawdziwym testem humanizmu w dzisiejszych czasach jest stosunek człowieka do odmieności drugiego.
Nie wiem skąd miał w domu kremówki, ale smakowały dokładnie jak te wadowickie. Na jednym ze zdjęć w jego albumie zobaczyłem jak wita się z Janem Pawłem II. - To był wielki człowiek - powiedział z głębokim szacunkiem. - Jeszcze kilka razy pójdziecie w taką pielgrzymkę żeby w Ziemi Świętej zapanował pokój.

Polski karmelita z Góry Eliasza, który gościł mnie w Karmelu w Hajfie mówił o swoich 20 latach spędzonych w Burundi:
- Dziś wiem, że w dialogu międzyreligijnym nie chodzi o jakąś jedną wspólną dla wszystkich superreligię, o łączenie na siłę różnych tradycji i praktyk. Przeciwnie. Chodzi o to, żeby człowiek pozostając przy swojej tradycji nie zamykał się i nie sądził sąsiada, który się od niego róźni. Dla rozumu taka zgoda jest być może trudna, ale nie dla serca. Dlatego najpierw potrzebne jest przebaczenie.

10 dni przed Asyżem na mojej drodze pojawiło się miasteczko Manoppello. Znalazłem tam schronienie w klasztorze kapucynów, którzy strzegą wizerunku Volto Santo - słynnej chusty z bisioru z odbitym wizerunkiem zmartwychwstałego Jezusa. Tam spotkałem siostrę Blandinę Paschalis, niemiecką trapistkę, która odeszła na pustelnię żeby poświęcić się całkowicie adoracji i badaniom Świętego Oblicza z chusty, które prowadziła z dokładnością możliwą tylko u niemieckiej farmaceutki. Przedstawiła mi Paula Badde, autora książki "Boskie Oblicze", który akurat gościł w Manoppello. Razem odmawialiśmy różaniec przed relikwiarzem z Chustą, siostra Blandina klęcząc na krześle żeby lepiej widzieć. Potem przed kościołem rozmawialiśmy chwilę i z ust siostry padły szczególne słowa:
- Nie będzie innego znaku niż znak Jonasza - wskazała głową na ołtarz z relikwią Chusty w głębi kościoła. - Wy w Polsce jesteście szczególnie przygotowani na te czasy, bo to z waszej ziemi wyszło orędzie Bożego Miłosierdzia.
Potem wieczorem modliliśmy się razem w kaplicy jej pustelni. Zdumiony patrzyłem na dwie ikony umieszczone obok siebie na ołtarzu: wierna kopia Chusty z Manoppello i tuż obok - ikona Matki Boskiej Częstochowskiej.
- Can you see? - spytała szeptem.
Teraz widziałem. Te same proporcje i ta sama asymetria twarzy. Linie brwi i nosa, większy policzek, oczy... Uderzyło mnie podobieństwo Matki i Syna.
- Podczas modlitwy na różańcu przed Chustą przyszło do mnie, że ikoną najbliższą wizerunkowi z Manoppello jest ta z Częstochowy. Dlatego ją napisałam na desce i umieściłam tutaj.

Po 104 dniach z Bożą pomocą doszedłem do Asyżu.

I dziś mam marzenie. Pragnę, żeby przebaczenie stało się znakiem odnowy dla cywilizacji, która zgubiła się gdzieś w poszukiwaniu bezpieczeństwa i dobrobytu. Pragnę żeby ci, którzy kiedyś stali razem na czele bezkrwawej rewolucji "Solidarności" i torowali drogę do wielkiej przemiany podzielonego świata dziś przebaczyli sobie nawzajem i wspólnie stanęli na czele nowej duchowej rewolucji, której tak bardzo potrzebuje Polska i świat.  Pragnę żeby Lech Wałęsa i Krzysztof Wyszkowski przebaczyli sobie bezwarunkowo i żeby zaczęli modlić się za siebie. Patronką tego przebaczenia i pojednania jest znowu Częstochowska Matka.

Pragnę, żeby katastrofa smoleńska, jeśli okaże się czymś więcej niż tylko lotniczą katastrofą, nie stała się wielkim bastionem walki o prawdę jednych przeciwko fałszowi drugich tylko stała się punktem zwrotnym w historii dwóch narodów i świata, znakiem przebaczenia między zwaśnionymi stronami i początkiem głebokiej geopolitycznej odnowy, a jej ofiary pomogły zburzyć stare konstrukcje, nie ważne jak głęboko zakorzenione w historii i mentalności ludzi.

Pragnę, żeby na wzór spotkania w Asyżu osoba wierząca podała rękę osobie niewierzącej i żeby we wzajemnym przebaczeniu razem poczuły się połączone wspólnym dziedzictwem duchowym i materialnym całej ludzkości.

O przebaczeniu mówi się, że jest podwójnym błogosławieństwem. Obejmuje ono tego, który przebacza i tego, który doznaje przebaczenia. Pisał o tym jan Paweł II w encyklice "Dives in Misericordia". Podczas przebaczenia, między dwoma osobami zachodzi szczególna relacja, dochodzi do niezwykłej wymiany. Doznawałem tej wymiany pielgrzymując do Asyżu. Odkrywałem jak trudno jest otwierać się na innych, akceptować ich odmienność, zachowując jednocześnie własną wiarę. Gdybym zapomniał kim jestem, łatwo zgubiłbym drogę. Zachować tożsamość pozwalała mi wiara w Boga, który łączy ponad podziałami pozwalając jednocześnie na różnorodność.  Przebaczenie nie jest możliwe mocą samego człowieka, to Bóg przebacza człowiekowi w drugim człowieku. O przebaczenie trzeba się więc modlić. I nie ustawać w modlitwie. To jest intencja naszego pielgrzymowania.




10 komentarzy:

  1. Ten komentarz został usunięty przez autora.

    OdpowiedzUsuń
  2. Ten komentarz został usunięty przez administratora bloga.

    OdpowiedzUsuń
  3. Ten komentarz został usunięty przez autora.

    OdpowiedzUsuń
  4. dlaczego komentarze zostały usunięte?

    OdpowiedzUsuń
  5. osoby komentujące prosiły o korekty do swoich już zamieszczonych wypowiedzi i zrobiło się zamieszanie. Mam te komentarze i mogę je zamieścić raz jeszcze, jeśli kogoś to interesuje...

    OdpowiedzUsuń
  6. Prima aprillis? :)

    OdpowiedzUsuń
  7. Znam osobę,która po przekroczeniu progu kościoła,podchodzi do osoby z którą ma nie najlepsze relacje,podaje jej rękę na zgodę,patrząc w oczy przeprasza,następnie siada do ławki i uczestniczy we mszy św.

    OdpowiedzUsuń
  8. Pragnąć to więcej niż chcieć.Pragniesz dobra dla innych, ponieważ przebaczając sam doznałeś uwolnienia swojego serca i znasz uczucie wolności wewnętrznej.Tym samym chciałbyś żeby inni pozbywając się swojego egoizmu doszli do prawdy o sobie i poznali prawdziwą wolność, która jest w zasięgu każdego człowieka.Lekarstwem na zmiany ludzkich wnętrz jest modlitwa która jest wielką potęgą.

    OdpowiedzUsuń
  9. Tak, wiarygodnie mówi o przebaczeniu ktoś, kto sam przebaczenia zaznał i kto się modli, bo ta wolność płynąca z przebaczenia jest wolnością w Bogu.

    OdpowiedzUsuń