sobota, 19 czerwca 2010

Rodzina


Był słoneczny sobotni ranek. Wstałem w świetnym nastroju i po krótkiej modlitwie o Boże prowadzenie dłoni zabrałem się za pisanie ikony Świętej Rodziny, którą zacząłem poprzedniego wieczoru. Ikona była zamówiona na ślubny prezent. Byłem podekscytowany, bo kontury postaci, kolory szat i pozłotę nimbów kładłem na 75-letniej czereśniowej desce, którą podarowano mi tydzień wcześniej w Wadowicach. Drzewo ikony zrodziła więc ta sama ziemia, na której urodził się i wychował człowiek, który miłość między mężczyzną i kobietą umieścił wśród największych świętości.

Ikona Świętej Rodziny nie należy do surowego kanonu tradycji bizantyjskiej. Jej historia liczy niecałe 30 lat. Powstała w 1987 na zamówienie ojców Misjonarzy Świętej Rodziny z Kanady w pracowni prawosławnego pisarza ikon. W klasycznej ikonografii, podobnie jak w Piśmie Świętym, Jezus, Maryja i Józef nie są przedstawiani jako typowa wspólnota rodzinna, jakby świętość rodziny Jezusa okryta była mistyczną tajemnicą. Kompozycja ikony i rysy postaci w zestawieniu z doskonałym porządkiem i surowym pięknem klasycznych ikon wydają się tchnąć naiwnym sentymentalizmem. Szybko jednak odganiam te myśli przywołując słowa objawione Faustynie: „Nie w piękności pędzla i farby jest wielkość tego obrazu, tylko w Mojej łasce”. Ikona nie przedstawia rzeczywistości widzialnej. Mimo kanonu, któremu podlega, nie ma być doskonała w swojej materialnej formie. „Piękno Boga nie jest materialne” pisał w „Teologii piękna” największy znawca ikon Paul Ewdokimov. Modlitwa przed ikoną jest jak patrzenie w okno, które łaska Boża otwiera na Bożą rzeczywistość. Może dzisiejszy świat potrzebuje we współczesnej ikonie znaku, w którym świętość rodziny na nowo stanie się fundamentem wiary?

Najważniejszą postacią w kompozycji jest święty Józef . Wypełnia ikonę opiekuńczym gestem objęcia Jezusa i Maryi, jakby w akcie ofiarowania opieki i odpowiedzialności, nawet za cenę niezrozumienia swojej misji. Maryja ufnie przytula się do męża, spoglądając ze smutkiem i troską, jakby wpatrzona już w wizję z proroctwa Symeona. Chrystus ubrany w szatę promieniującą światłem Bożej chwały unosi prawą dłoń w geście błogosławieństwa. W dolnej części kompozycji dłonie całej trójki dążą ku sobie, ale się nie stykają. Ta przestrzeń niezetkniętych dłoni, pokornie oddająca miejsce Bożej tajemnicy, jest znakiem poświęcenia przez rodziców najsilniejszego z ziemskich pragnień dla najświętszego Ciała, które przyniesie zbawienie ludzkości.

„Miłość to prawda uczuć” – napisał Karol Wojtyła w traktacie „Miłość i odpowiedzialność”. Jak odczytać to zdanie dzisiaj, gdy zapracowani rodzice zdobywają uczucia swoich dzieci w hipermarketach a16-letnim córkom kupują antykoncepcję hormonalną, tłumacząc, że to dla dobra wszystkich?
Gdzie dzisiaj jest prawda uczuć? Skąd wziąć siły do walki z pokusami świata, w którym czystość przedmałżeńska wydaje się być poczciwym mitem, naiwną legendą nie przystającą w żaden sposób do współczesnej codzienności?
Miłości nie zastąpią najsilniejsze nawet emocje i wielkie poruszenia, do których tęsknią młodzi ludzie dorastający w odhumanizowanym świecie, gdzie wszystko ma być "dotykalne" i "przeliczalne". Prawdziwe uczucie nie należy do rzeczywistości, w której receptą na spełnienie jest posiadanie a definicją szczęścia jest wolność od trosk. Nawet wieloletnie relacje oparte na bliskości i wzajemnym szacunku pozbawione Prawdy, będą tylko tandetną namiastką Miłości prawdziwej.

Odłożyłem pędzel i spojrzałem jeszcze raz na ikonę. Pomyślałem o domu, w którym mąż zawiesi ją na ścianie. Co w niej zobaczą małżonkowie? „Boże spraw, aby przez ten święty obraz objawiała im się prawda Twojej miłości”.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz