Kilka dni spędzonych na greckim Atosie daje pewien obraz tego czym różni się chrześcijański wschód od chrzescijańskiego zachodu.
Oczywiście Atos nie jest dla prawosławia
reprezentatywny. Jest odizolowany od świata, surowy i dość skrajny. Łatwo ten obraz wyidealizować. Idealizacja jest pokusą, pułapką. I na pewno nie chodzi
o porównywanie tutejszego prawosławia ze współczesnym kościołem katolickim, który
jest piękny właśnie dzięki swojej różnorodności i odważnemu wkraczaniu w "ten świat". Sam korzystam z tego "zachodniego" bogactwa,
zanurzam się w różnych lekturach, chrześcijańskich duchowościach, przeżywam rekolekcje, czytam zarówno "starych" mistyków, jak i posoborowych "nowoewangelizatorów". Wschód jest inny. Wschód zamiast słowa wybiera milczący obraz.
Każdego gościa z zachodu, który przybywa na Atos, dziwi jak ci ortodoksyjni
mnisi mało tutaj potrzebują. Nie ma asfaltu, na drogach widać objuczone osiołki. Starożytne
klasztory nie mają nawet spisanych historii. Na zachodzie 80’letni kościół wita na wejściu wielką tablicą
historycznych wydarzeń z dziejów świątyni. Tacy tu jesteśmy. Narracyjni jak Ryś
i Szustak. Trzeba opowiadać, zapisywać i relacjonować. Przy całym szacunku i uznaniu dla biskupa i kaznodziei bo obu lubię i cenię. Tylko że tutaj na zachodzie dużo opowiadamy i od razu jakby głodniejemy na
kolejne opowieści. Z jednych rekolekcji trafiamy na kolejne. Wyjaśniamy i szukamy nowych wyjaśnień. Ciągle jakby nam nie dość słów. Katechizm prawosławny natomiast to dziwnie nieduża książka. Tutaj świat zatrzymał się trochę jak Mojżesz przed gorejącym Krzewem. Zatrzymał się przed Tajemnicą, zdjął sandały i tak trwa. Odkrywam, że ikonografowie nie mają biografii. Historia milczy o nich podobnie jak milczą ich ikony. Ba! Autorzy ikon nie mają nazwisk. Poza kilkoma. W wielu
cerkwiach na Atosie brak elektrycznego
światła. Przed ikonami palą się tylko lampki oliwne. Ile tu musi iść tej oliwy. Nie ma organów, w ogóle żadnych instrumentów. Sam śpiew.
Polifoinia męskich głosów zostaje za to na długo w pamięci. Chyba u mnie na dłużej niż
ostatnia Langusta na palmie, "Q&A", nocne vlogi niecodzienne etc. Poza ikonami i starymi murami nic tu własciwie nie ma. Pusto. Żadnych atrakcji. Jak mózg zachodu ma tutaj sobie poradzić? Co, może jak ci
mnisi z Atosu mam wiecznie adorować w ciszy przed ikonami tą niestworzoną tajemnicę
Logosu i czekać bez słów aż ona „sama” mi się wyjaśni, aż Bóg stanie przede mną w prawdziwej obecności?
Jakie to mądre i jakie zastanawiające. Pięknie napisane.
OdpowiedzUsuń