wtorek, 31 grudnia 2013

Pneumatofora

Jako pierwsza "wyruszyła z pośpiechem w góry"
Wierzę, że i tym razem będzie z nami...

wtorek, 24 grudnia 2013

Punkt

W droge wyruszam z tesknoty.
Za czym?
Tak, to nadzieja wyprawia w droge.
Nadzieja spotkania?
Nadzieja uzyskania odpowiedzi?
Nadzieja pelni?
Nadzieja urzeczywistnienia najwiekszego z pragnien.
Nadzieja silniejsza niz obawa, ze to tylko ucieczka. Cos mowi, ze jesli uciekam, to z niewoli.
Z niewoli czego?
Z niewoli ograniczenia?
Z niewoli unieruchomienia? Nadzieja jest silniejsza od niewoli. Silniejsza od leku.
Gdzies na srodku Atlantyku Krzysztof Kolumb znalazl sie w punkcie, po przekroczeniu ktorego nie byloby juz zapasow na bezpieczny powrot do Hiszpanii. Przed soba mial tylko niepewnosc bezkresu.
"On to wbrew nadziei uwierzyl nadziei" - pisze o Abrahamie sw. Pawel w Liscie do Rzymian.
Co to znaczy uwierzyc wbrew nadziei?
Pamietam jak w pazdzierniku 2011 roku wedrowalem w deszczu przez Apeniny. Nie mialem namiotu ani pieniedzy. Zmrok zamknal sie nade mna nagle w lesie o stromych zboczach. Zmeczenie, glod i zimno mowia wyraznie, jezykiem zwatpienia. Glos zwatpienia brzmi donosniej niz glos nadziei.
Pol godziny wczesniej mijalem wioske, gdzie pewnie znalazlbym nocleg w stodole. Przede mna mapa pokazywala tylko las. 15 km lesnego pustkowia. Brak sil, organizm chce sie polozyc.
Isc dalej? To bez sensu! Tam nic nie ma. Nie ma nawet jak odpoczac bo wszedzie mokro i zbocza strome. Ciemnosc. Pustka. Samotnosc.
Trzeba podjac decyzje.
Czy ja teraz z kims rozmawiam?
Zatrzymuje sie w pol kroku.
Przede mna w gestym mroku majaczy sciezka. Krople deszczu grzechocza o liscie. Przenikliwy chlod dotyka jakby od srodka, ale jakby przestaje go czuc...
Czy ktos tu jeszcze jest?
A moze ten ruch, ktory zrodzila nadzieja, zaczyna sie wlasnie tutaj? To stad zaczyna sie droga.
Gdzies w samym centrum znajduje sie punkt nicosci. Niepokalany przez grzech i ulude.
Iskra, ktora bez reszty nalezy do kogos... poza mna? Punkt, ktory nie jest w mojej tylko dyspozycji. W tym punkcie zaczyna sie prawdziwe zycie. Nie dociera tam ani fantazja mojego umyslu ani brutalnosc mojej woli.
Czy to punkt spotkania za ktorym tesknilem?
Zaciskam silniej w dloni rozaniec. Czy to ja sam wykonam krok w niepewnosc?
Balansuje na krawedzi szalenstwa. Nadzieja wbrew nadziei.
Moze to wlasnie czuje czasteczka w szczelinie aparatu Younga zanim zdecyduje sie jej natura.
Moment poprzedzajcy okreslenie sie. Jeszcze nie decyzja. Bol i wycofanie albo milosc i oddanie.
Abraham, Josef, Miriam. Oni szli ta droga.
Nadzieja, ktora da sie doswiadczyc tylko jako dar... a moze decyzja?
Nawet jesli to wylacznie dar, to brama znajduje sie
wszedzie.

poniedziałek, 23 grudnia 2013

Odkremowkowywanie

Przyszloroczna pielgrzymka ma byc najdluzsza z dotychczasowych. Bo i okazja jest szczegolna. 27 kwietnia 2014 - niedziela milosierdzia i kanonizacji JP2. Nasze kilometry maja upamietnic ta wyjatkowa date.
Nauke papieza stale trzeba "odkremowkowywac" - wydaje sie ze jego intuicje znajduja dzis w papiezu Franciszku niezwykle dopelnienie. Obaj mowia o rzeczach trudnych i wykraczaja poza swoj czas, a jednak obaj zachowuja silna więź ze zrodlem, z poczatkiem.
Istota tego przekazu pozostaje dziwnie prosta.

Ostatnio mialem ciekawa rozmowe z przyjacielem. Tak ja zapamietalem.

- Zauwazyles, ze produkowane dzis urzadzenia komunikacyjne nie potrzebuja juz tych grubych instrukcji co kiedys?
- To znaczy...?
- No kupujesz dzis najnowszy smartfon-tablet Sony i zamiast ksiazki obslugi jak kiedys, dostajesz ledwie broszurke.
- No tak. Moze dzis wiecej wiemy, albo szybciej sie uczymy.
- To tez, ale mysle, ze urzadzenia sa juz tak konstruowane, ze ucza nas same, w trakcie uzytkowania. Skonczyl sie czas ksiazkowego instruktazu. Ci, ktorzy nadal chca sprzedawac ciezkie instrukcje zostaja w tyle.
- Masz kogos na mysli?
- No wszystkich. Takze tych, ktorzy komunikuja idee: ludzi duchowosci, sztuki, mediow. Swiat coraz szybciej dokonuje jakiejs zdumiewajacej syntezy stworzonych dotad tresci i uwalnia sie od zbednych ciezarow zeby isc dalej.
- Chcesz powiedziec, ze ciezkie ksiegi np. ojcow Kosciola, to dzisiaj juz zbedny ciezar?
- Moze byc wlasnie na odwrot. Ten caly dorobek mozna dzis lepiej wykorzystac zeby skuteczniej odpowiadac na wyzwania nowych czasow. Tylko trzeba oddzielic zbedny juz balast formy od potrzebnego dzis lekkiego jadra tresci.
- Dzieki technice prawie kazdy dzis pisze, publikuje, glosi wlasne idee, a chyba coraz mniej ludzi czyta i slucha, wola gotowe obrazki.
- Oferta prelekcji, odczytow, ksiazek o duchowosci jest coraz wieksza...
- ... A o Bogu stale wielmy tyle samo... czyli wlasciwie nic.
- No wlasnie. Gdyby owi tworcy idei na chwile zamilkli, swiat by pewnie tego nie zauwazyl.
- A jaka jest wg ciebie dzisiejsza synteza chrzescijanstwa?
- Zwyczajnie robic swoje tu i teraz. Solidnie i nie krzywdzac innych. I w prawdzie czyli z Chrystusem. Ten przyklad zawsze przyciagnie tych, ktorzy gubia sie w dzisiajeszym nadmiarze zbednych form, ktory chwilowo karmi zmysly, ale nie nasyca. Dzisiaj bardziej niz kiedykolwiek czlowiek potrzebuje prostoty czyli pokoju.



Stres

Ze Swinic do Warszawy mam dwie przesiadki. Pierwsza na dworcu autobusowym w Łęczycy. O 7.00 rano jest chłodno więc chowam się z plecakiem do wiaty dworca. Dwóch szesnastolatków pewnie w drodze do szkoły rozmawia o zadaniu domowym.
- Co jest z tym stresem?
- No stres. Chodzi o ewolucję i zdolność przystosowania. Jak jesteś zestresowany to łatwiej osiągasz sukces.
- Aha!
Po czym obu całkowicie pochłania temat najnowszych platformówek na Sony Play Station.

czwartek, 12 grudnia 2013

Gęsi

Po pracy w Warszawie wracam na moją wieś. Do ciszy i przestrzeni trzeba na nowo przywyknąć. Lekkie porządki w pracowni-sypialni i znowu 5-kilometrowe spacery do gminnej biblioteki żeby wysłać maila. W drodze przez pola i las znowu zdumiewają najprostsze rzeczy - który to już raz odkrywane? Za tyle można być wdzięcznym... gdyby tylko to dostrzegać. Stale zbyt łatwo zapominam o tym co dobre i za co nie trzeba płacić.

Gdy wracałem robiło się już ciemno. Mijając kościół usłyszałem dziwny dźwięk. Zadarłem głowę, bo zdawał się pochodzić z góry. To samo odruchowo zrobił mijany rowerzysta.
Gęsi! Na tle ciemniejącego granatu nieba dało się dostrzec dwa wielkie klucze dzikich gęsi. Ich krzyk przebijał się z dużej wysokości, ale dwie piękne formacje w kształcie litery V były wyraźnie widoczne. Kierowały się na południe.

Pomyślałem, że z ich wysokości ziemia nie jest tak ciemna, bo rozświetlają ją światła miast i dróg. Kiedyś wielokrotnie podziwiałem ten widok z okna samolotu. Ziemia wygląda wtedy jak rojowiska świetlików, a wielkie miasta niemal jak wyspy ognia. Światła cywilizacji to dziś naturalne znaki dla ptaków podróżujących nocą.
Ciekawe jak radziły sobie gęsi w średniowieczu. Może nie latały nocą? A może korzystały z innych znaków? Z gwiazd? Andrzej z Rajskiego w Bieszczadach opowiadał kiedyś jak gościł Belgów. Byli zdumieni widokiem gwiazd nocą. W Belgii w nocy jest tyle światła, że gwiazd nie widać.
Zagłębiając się w gęstniejącą ciemność lasu pomyślałem, że ikony w średniowieczu mogły powstawać tylko przy naturalnym świetle dnia lub przy świecach. Pamiętam, że rozważaliśmy to kiedyś z Serhijem w Bieszczadach wracając nocą z długiego spaceru.
Obaj zgodnie stwierdziliśmy, że do pracy przy ikonie potrzebne jest dobre oświetlenie. Z pewnością nie wystarczy światło świec. Jak więc radzili sobie ikonografowie w czasach przed wynalezieniem elektryczności? Bo raczej nie marnowali długich zimowych wieczorów, tym bardziej że okna domostw i świątyń były wtedy niewielkie. Jedyna możliwość jest taka, że ludzie w tamtych czasach mieli lepszy wzrok. Na początku XXI wieku jesteśmy chyba szóstym pokoleniem które żyje z dobrodziejstwem światła elektrycznego. Może kiedyś, zdany tylko na naturalne światło, człowiek umiał lepiej wykorzystać światło, potrzebował go mniej.
Nagle zdałem sobie sprawę, że w średniowieczu człowiek żył w prawdziwej ciemności. Dosłownie i w przenośni. Niewielkie miał wykształcenie, rzadko umiał czytać. Ikona była wtedy prostym przekazem scen Ewangelii - komunikowała proste prawdy prostemu człowiekowi. Komunikowała je językiem światła. Co ja dzisiaj mogę przeczytać patrząc w średniowieczną ikonę? Ja, wyedukowany, żyjący wygodnie, "w pełnym świetle", syte dziecko technicznej cywilizacji? A może odruchowo szukam w starej ikonie prywatnej mistyki na miarę moich bieżących potrzeb i niepotrzebnie wszystko komplikuję?
Ikona mówi najprostszą prawdę: Chrystus zmartwychwstał. Stał się światłem, które rozproszyło noc. W średniowieczu łatwiej było to pojąć. Dziś chyba za dużo jest... światła.

sobota, 7 grudnia 2013

powstrzymać

Ostatnio sens pojawia się nie w tym, co sensownego trzeba zrobić, tylko w tym, od czego wypadałoby się powstrzymać. Bo robi się i pisze wszędzie za dużo. Jerry powiedziałby: Activity trap, man! Niechby jakiś publicysta-aktywista dowolnej frakcji spróbował powstrzymać się od gadania-pisania na dwa dni. Albo młodzian z autobusu odłożył smartfona na dwie godziny. Nie. Szum musi być bo szum jest nieusuwalny i z szumu się żyje. Gdy się zatrzymać - pojawia się cisza. Jak przepaść. Nie do zniesienia. Nogi chodzą pod stołem, ręka czegoś szuka, niepokój o stracony czas i tak dalej. Ale najtrudniej znieść to, że przez chwilę było się NIEPRZYDATNYM.

Zatrzymać się. Pozwolić sobie na NIC. Na jedną albo dwie chwile przestać nerwowo szukać odpowiedzi na pytanie o spełnienie, powinność, sens. Uciszyć szum... To dopiero wyzwanie! Teraz pomyślałem że taka chwila byłaby jak sen o lataniu...

Przelecialem wzrokiem wyobraźni po tytułach... i...
Najlepsza książka o judaiźmie: "Bóg szukający człowieka" Heschela Abraham J.
Najlepsza książka o prawosławiu: "Opowieści pielgrzyma" (autor: anonim)
Najlepsza książka o katolicyźmie: yyyy... nie mam pojęcia... może coś z Chestertona? Tak, pisał grubo przed internetem.
Najlepsza książka o islamie: nawet nie próbuję szukać.

Idę na zewnątrz przywitać się z Ksawerym.

piątek, 6 grudnia 2013