niedziela, 16 lutego 2014

Spowiedź

Przez ostatnie dwa tygodnie wędrowałem po Polsce. Była Warszawa, a potem Bieszczady i niezwykłe spotkania przy ikonach, potem Sanok, Łódź, starzy przyjaciele i nowi ciekawi ludzie, wiele dobrych spraw. I – jak to w ruchu – wiele rozproszeń i pokus, starych i nowych, były też upadki. Po dwóch tygodniach wracałem na swoją spokojną wieś szczęśliwy nowymi doświadczeniami, ale także zmęczony i wytęskniony owego pokoju, który w wędrowaniu przez góry i doliny pojawia się i znika, który chciałoby się wreszcie oswoić po dotarciu do celu, mieć go już wtedy na stałe i radośnie przeżywać w ciszy docelowego portu... Tam wydaje się być bliżej, jakby na wyciągnięcie uspokojonej ręki...
Ale czy ten pokój można przypisać jakiemuś miejscu?

Potrzebowałem spowiedzi.
W miejscu zamieszkania jakim jest wieś spowiedź łączy się ze spotkaniem z osobą, którą dobrze się zna. W tym przypadku był to ksiądz kustosz sanktuarium. Człowiek robiący ważenie dość zasadniczego, czasem jakby surowy. Znałem go dobrze od kilku lat, wiele razy rozmawialiśmy na różne tematy, także osobiste. Ale nigdy dotąd się u niego nie spowiadałem. Spowiedź to szczególne spotkanie, całkowite otwarcie następuje wtedy nie wobec człowieka, a wobec Stwórcy Kosmosu. Ale jednak spowiadać się jest mi chyba łatwiej wobec anonimowego kapłana gdzieś w Polsce... a tutaj.... otworzyć wszystko wobec kogoś, komu kłaniam się na ulicy?
Potrzebowałem spowiedzi.

Do sanktuarium mam cztery kilometry przez pola. Luty nie jest mroźny, idzie się dobrze... tylko ten rachunek sumienia. Ścieżka biegnie skrajem lasu, lokalni nazywają ją „drogą św. Faustyny”. Tędy chodziła do kościoła.

Dzienniczek św. Siostry Faustyny, rozdz. 113:

„Pierwsze - całkowita szczerość i otwartość. Najświętszy i najmądrzejszy spowiednik nie może gwałtem wlać w duszę tego, co pragnie, jeżeli dusza nie będzie szczera i otwarta. Dusza nieszczera, skryta, naraża się na wiekie niebezpieczeństwo w życiu duchowym i sam Pan Jezus nie udziela się takiej duszy w sposób wyższy, bo wie, że ona nie odniosłaby korzyści z tych łask szczególnych.

Drugie słowo – pokora. Dusza nie korzysta należycie z sakramentu spowiedzi jeśli nie jest pokorna. Pycha duszę utrzymuje w ciemności. Ona nie wie i nie chce wniknąć dokładnie w głąb swej nędzy, maskuje się i unika wszystkiego co by ją uleczyć miało.

Trzecie słowo – to posłuszeństwo ...”

Las się kończy, widać już wieżę nowego skrzydła sanktuarium.

Klękam przed kratką konfesjonału i wyrywa mi się ciężkie westchnienie.
- Ostatni raz u spowiedzi świętej byłem...
Szybko znika drżenie głosu. Moje słowa padają wolno, pragnienie uczciwości to gęsty filtr...
Gdy kończę z ulgą, zapada cisza.
- Błogosławione pokusy... – słyszę głos zza kratki.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz