Cały dzień pada dziś gęsty śnieg. Od rana zdążył przykryć równą warstwą czystej bieli wszystkie kolory lata i jesieni. Przez okno widzę teraz tylko biały kolor i czasem czarne kontury drzew i domów w oddali.
Wychodząc pomyślałem: - Idę zobaczyć się z Bogiem - zupełnie jakby ta zimowa redukcja barw miała usunąć dzielącą nas zasłonę.
Czysto po horyzont i tylko cisza wolno opadających płatków śniegu. Wychodzę na drogę i ruszam w kierunku drzewa na horyzoncie.
Co ja teraz widzę? Czuję wyjątkowość chwili i silne wewnętrzne poruszenie niezwykłością tej wizji, ale jaka jest prawdziwa wartość poznawcza mojego wejrzenia?
Kiedy pocisk uderza w ciało żołnierza - ten nie czuje pocisku tylko ból. Co kryje się pod tym całunem? Co takiego jest pociskiem dla tej zdumiewającej bieli?
Jestem świadom mojej słabości, ułomności rozumu i zmysłów. Nagle zatrzymuję kroki z bojaźnią jak Mojżesz przed krzewem. Urywa się chrzęst śniegu pod nogami. Wokół tylko biel i cisza wirujących płatków.
- Każda myśl rodzi pychę i dystans wobec ludzi i ich cierpienia. Myśl jest zejściem z Jego drogi i tak jak każde wyobrażenie Absolutu - oddala mnie od Niego. Co ja teraz widzę? Co jest kryterium wiarygodności mojej religijnej intuicji?
Takim kryterium musiałaby być zasada najwyższa, niepodważalna i ostateczna. Zasada mogąca służyć jako określenie tego, co boskie, będąca jednocześnie zasadą uniwersalną.
Przypominają mi się słowa ikonowego błogosławieństwa pigmentów białych:
" Panie Boże pobłogosław kolory białe.
Abyśmy nimi potrafili opisać dramat śmierci i potęgę zmartwychwstania. Amen."
Co widzę?
Widzę czystą miłość, która umarła żeby wydać prawdziwe życie.