środa, 24 lutego 2016

Jeremiasz

Tragiczny jest los Jeremiasza. Wybrany przez Boga do szczególnej misji, tocząc wielką walkę z samym sobą, mocnym głosem wzywa rodaków do poddania wrogowi Jerozolimy, po to aby ocalić Naród. Wymierza tym straszny cios obrońcom królestwa, którzy umęczeni walką z przeważającym wrogiem widzą w Jeremiaszu zdrajcę, który osłabia ducha i ręce patriotów.
Ale Jeremiasz patrzy dalej i widzi więcej. Prorok wie, że najgorszą przypadłością człowieka nie jest nikczemność uczynków, która woła o karę,  tylko "zatwardziałość serc". Jeremiasz uderza z mocą nie tyle w złe obyczaje Izraela co w "niegodziwe zamysły".
Upór obrońców Jerozolimy okaże się daremny. Jerozolima upadnie, a historia wywyższy Jeremiasza.

Prorok stale stoi nad przepaścią, działa na granicy ducha i materii, posłany aby ostrzegać przed zbytnim oddawaniem się tej ostatniej, bo ludzkie oceny, płynące nawet ze szlachetnych pobudek, mogą być zaledwie ziemską racją a nie Bożą prawdą i prowadzić w konsekwencji do zła i upadku.

Joshua Heshel w "Prorokach" pisze:

"Czy zatem proroctwo Jeremiasza okazało się daremne? (...)
Proroctwo to nie jedyne narzędzie w ręku Boga. To, czego nie dokona proroctwo,
wypełni się w Nowym Przymierzu: całkowita przemiana każdego człowieka"

Jeremiasza 32-34:

"Tamci złamali moje przymierze choć byli moją własnością - wyrocznia Pana. (...) Lecz takie będzie przymierze, które zawrę z domem Izraela w tych dniach - wyrocznia Pana. Moje Prawo umieszczę w ich wnętrzu i wypiszę je w ich sercach. (...) Wtedy odpuszczę ich winy, a ich grzechów nie będę już pamiętał."

niedziela, 14 lutego 2016

kultura

Żyjemy w czasach "kultury terapeutycznej", kiedy każda trudność w życiu człowieka traktowana jest niemal jak nowa jednostka chorobowa, a każde zjawisko poddawane zostaje naukowej redukcji po to, żeby wyeliminować to, co oddziela człowieka od "sukcesu", "wolności", od życia "pełnią". Z potocznego języka prawie całkowicie zniknęło słowo "przyzwoitość", wyparte przez "skuteczność". Mówcy motywacyjni, "koucze",  różni nauczyciele "pozytywnego myślenia" i guru sukcesu przekonują, że nie istnieją bariery dla rozwoju człowieka, że nic nie zatrzyma twórczego umysłu.... pod jednym warunkiem - że umysł SAM uwolni się od swoich ograniczeń, że wystarczy naprawdę tylko chcieć. W świetle tej logiki "samowyzwolenia" każdą granicę należy poddać badaniu po to, aby potem ją wyeliminować i pójść dalej.
Sfera Sacrum stanowi dla kultury terapeutycznej ostatnie prawdziwe wyzwanie i ostatni bastion do pokonania na drodze do pełnego "wyzwolenia" człowieka. Krzew, przed którym kiedyś z bojaźnią zatrzymał się Mojżesz i zdjął sandały, dziś dotykany jest zewsząd palcami specjalistów. Sacrum jest albo wyszydzane albo "badane" po to, by wykazać że jest efektem złudzenia, niebezpiecznym bo irracjonalnym.
To dlatego "terapeutyczna kultura postępu" w dzisiejszej liberalnej Europie jest tak silnie skonfliktowana z chrześcijańską etyką i chrześcijańskim modelem życia, którym zarzuca: hamowanie postępu, uprzedzenia, odbieranie człowiekowi wolności (np. wolności wyboru płci), epatowanie cierpieniem, kłamstwo, manipulację, obłudę itd.

poniedziałek, 1 lutego 2016

granice

Szatanowi udało się wzniecić bunt ponieważ posłużył się nośną ideą: że Bóg stawia granice, że narzuca ograniczenia. Poszła za nim część aniołów. Ci, którzy dochowali wierności Bogu wygrali bitwę, ale wojna o granice wciąż trwa - na górze i na dole.

Po jednej stronie jest słaba i ciągle niewystarczająca wiara. Po drugiej - mocny, racjonalny dowód. Po jednej jest niepokojąco nieuchwytna moralna intuicja dobra, po drugiej - ciążąca ku materii zmysłowość, która chce wyzwolić człowieka z moralnych wątpliwości.
Po jednej stronie jest nie do końca jasne prawo naturalne i trudne do obrony tradycyjne wartości, po drugiej -  "nieubłagane" prawa rynku i "zimna logika postępu".

Czy można powiedzieć, że dobre jest WSZYSTKO, bo każde dwa dowolnie odległe elementy są zawsze ze sobą połączone w jednym wielkim kosmicznym przepływie? Taki świat bez granic proponuje materializm, spirytualizm i panteizm - bardzo kuszące koncepcje jedności wszystkiego.
Jeśli uwierzyć w istnienie inteligentnego i obdarzonego wolą zła, to właśnie taki monistyczny koncept rzeczywistości byłby celem szatana. Świat połączenia wszystkiego ze wszystkim prowadziłby ostatecznie do braku różnic a więc zniknęłaby różnica potencjałów, która dając twórczy przepływ, zapewnia życiu istnienie i rozwój. Brak granic to śmierć.
Pomimo braku dowodów, wiele wskazuje na to, że osobno istnieje dobro i osobno istnieje zło a historyczny spór dotyczy właśnie tego, którędy między nimi biegną granice. Może życie człowieka jest trudne i piękne jednocześnie właśnie dlatego, bo polega na ciągłym wybieraniu między jednym a drugim. Poprzeczka moralnego wyboru stale jest zawieszona wysoko i żadne zdobycze postępu nie mogą tej poprzeczki obniżyć bo to by godziło w samą istotę życia.

Trafiłem kiedyś na wywiad z Bono, w którym legendarny lider U2 mówi właśnie o tej walce dobra ze złem podając jako przykład różnicę między łaską a karmą:

"Łaska przeciwstawia się logice i rozumowi. Miłość zakłóca w pewien sposób zwykłe konsekwencje uczynków, co w moim przypadku jest bardzo dobre, bo cały czas robię wiele głupich rzeczy".

Pełen tekst wywiadu (po angielsku):

http://resistanceandrenewal.net/2014/01/26/bono-on-the-difference-between-grace-and-karma/